A dzisiaj otrzymała wiadomość
tekstową od Piotrka, że dziś po nią podejdzie Grzesiek, bo on ma coś do
załatwienia. Samo to w sobie było dziwne, że wysłał jej tą informację SMS, a
nie zadzwonił jak to miał w zwyczaju. Dlatego też wybrała jego numer, ale nie
odebrał. Próbowała jeszcze kilka razy, ale dalej nikt nie przyjął połączenia.
-To wygranego meczu z
Gdańskiem – żegnała ją Olga, która ściskała ją mocno przy drzwiach – Daj znać
jak dojedziecie i wyślij mi MMS zdjęcie morza w zimie, dobra? Proszę. –
spojrzała na nią błagalnie.
-Dobrze, wyślę Ci jak będzie
czas by zajrzeć na plażę – roześmiała się, wiedząc, jakie to dla szatynki
ważne. Nigdy jeszcze nie była nad morzem o tej porze. Zresztą, od ich domów bliżej
było w góry, dlatego tam też częściej bywały niż nad polskim Bałtykiem. A każda
wyprawa na północ była czymś ważnym w ich życiu. – Ale teraz muszę już lecieć,
przecież czeka na mnie pod blokiem. – ucałowała ją w policzek i zarzuciła torbę
na ramię, po czym wyszła z mieszkania, machając przyjaciółce na pożegnanie jeszcze
na progu. Nie powiedziała jej, że dziś zamiast Piotrka pod blokiem stoi
Grzesiek. Nie chciała wtajemniczać dziewczyny w to, co dzieje się między nimi. Nie
wydawało jej się, że to istotna sprawa.
Zobaczyła go, zaraz jak tylko
podeszli pod klubowy parking. Znajdował się z dala od chłopaków i sam siedział
na ceglanym ogrodzeniu. Zauważyła, że ma założone słuchawki i bezmyślnie wpatruje
się w swoją komórkę. Kompletnie nie reagując na resztę, która swoją drogą zupełnie
nic od niego nie chciała. Tak jakby Nowakowski w ogóle nie należał do drużyny. Zerknęła
na Kosoka, który tylko objął ją ramieniem i poprowadził w stronę kadry.
-Cześć wszystkim. – przywitał
się, a wszyscy im odpowiedzieli. Nie zrazili się nawet i postawą Ingi, która
nie reagowała na żadne słowa chłopaków, a jedynie lustrowała postawę
środkowego.
-Inguś, chodź idziemy –
usłyszała nagle słowa Alka, który niepostrzeżenie zabrał jej torbę i wpakował
do autokarowego bagażnika, a potem przepuścił na schodach do pojazdu. Usiadła
tam gdzie zwykle, zostawiając za sobą miejsce należące do Nowakowskiego. Jednak,
gdy tamten wszedł do autokaru, ominął swoje siedzenie i poszedł na przód
autokaru. Za nią zasiadł Kosok, który zaraz zaczął coś jej opowiadać, ale tamta
kompletnie go nie słuchała.
-Nowaczyk! – usłyszała za
sobą, więc przeniosła całą swą uwagę z kompletnie nie zwracającego na nią uwagi
Piotra i zerknęła na Grzesia.
-Co?
-Co jest? – zapytał, po czym
przysiadł obok niej i objął ją ramieniem – Przecież tyle się już znamy, wiesz,
że mi możesz powiedzieć wszystko. No?
-Nic takiego – mruknęła pod
nosem, odwracając się w stronę okna, ale tamten nie zrezygnował. Po wielu
nieudanych próbach w końcu udało mu się spojrzeć prosto w jej oczy. Nie
ponaglał dziewczyny, tylko po prostu ciaśniej objął ramieniem i oparł lewy
policzek o jej czuprynę. – Tylko... Nie wiem, dlaczego Piotrek tak nagle się
ode mnie odwrócił i...
-Więc Piotrek, huh? – westchnął,
siadając trochę wygodniej – Słuchaj Maleństwo... Nie wiem, czy to przez to
Pipen się tak zachowuje, ale właśnie jedziemy do Gdańska, co nie? – pokiwała
głową – Jutro będziemy z nimi grać. I to na pewno jest dla niego trudne, wracać
do tej wspaniałej hali, do tego miasta.
-Ale dlaczego? Przecież... –
ruda dalej nie rozumiała.
-Inga, Ola była z Gdańska.
Usłyszała te słowa, a świat
wokół jakby zawirował. A więc o to chodziło! Piotrek jechał w okolice, gdzie
mieszkała jego była dziewczyna. Tam, gdzie się z nią spotykał i spędzał mnóstwo
czasu. W porządku, mógł być trochę nieswój, że teraz jest jak jest, ale...
Przecież ona nie była niczemu winna! Dlaczego ją od siebie odsunął?
-No dobra, ale dlaczego
teraz... kompletnie mnie ignoruje? – zapytała z wielkim żalem w głosie, mocniej
do niego przylegając
-Tego niestety nie wiem, ale
on sam na pewno Ci to wyjaśni, tego jestem pewien.
Po tych słowach tylko poczuła jak całuje ją we włosy, a jej w tym momencie zaszkliły się oczy. To był całkowicie inny całus od tego, którym obdarowywał ją Nowakowski. Nowakowski, na którego miała idealny widok ze swojego miejsca. Nowakowski, który od kilku dni kompletnie ją lekceważył. I nic nie wskazywało na to, że cokolwiek miało się zmienić, jak to przekonywał ją Kosok.
Po tych słowach tylko poczuła jak całuje ją we włosy, a jej w tym momencie zaszkliły się oczy. To był całkowicie inny całus od tego, którym obdarowywał ją Nowakowski. Nowakowski, na którego miała idealny widok ze swojego miejsca. Nowakowski, który od kilku dni kompletnie ją lekceważył. I nic nie wskazywało na to, że cokolwiek miało się zmienić, jak to przekonywał ją Kosok.
Wygrali 1:3. Po dosyć ciężkim
meczu, który w statystykach wcale na taki nie wyglądał, wszyscy z wielką ulgą
zeszli do szatni, wcześniej oczywiście rozciągając się na parkiecie, w czym
pomagała im także Inga. Po kilku chwilach boisko powoli opustoszało, chociaż nie
całkowicie. Bo oto, na samym środku parkietu, po stronie, na której zakończyli mecz,
leżał Nowakowski wpatrzony w sufit Ergo Areny. Obok niego spoczywała statuetka
MVP dzisiejszego meczu. Jednak nie był z tego faktu zadowolony. Nawet nie rozdawał
dzisiaj nikomu autografu, co bardzo rzadko się zdarzało.
-Nowakowski idziemy! – zawołał
statystyk, jednak tamten jakby nie słyszał. Dopiero, kiedy ktoś do niego
podszedł i kucnął obok, wtedy zareagował i posłusznie wstał z parkietu by
poczłapać do szatni. Na chwilę jeszcze odwrócił się i spojrzał na nią krótko,
po czym zwiesił głowę ruszając przed siebie.
A o statuetce najlepszego
zawodnika zapomniał, a ona bezpańska pozostała na parkiecie, więc podeszła do
niej i schylając się, chwyciła ją w obie dłonie. A potem, gdy już ją dźwignęła,
rozejrzała się dookoła. Jakaś starsza para wpatrywała się w nią z
zaciekawieniem, ale też i z jakimś takim dziwnym grymasem wypisanym na twarzy.
Odwróciła się do nich plecami i zabrawszy swoje rzeczy, również opuściła meczową
halę. Z piotrkową statuetką w lewej dłoni.
Po meczu wszyscy wpadali do
niej na krótki masaż. A przynajmniej wszyscy powinni to zrobić.
Westchnęła i wyszła na
korytarz, by rozejrzeć się po nim, czy nikt nie oczekuje w kolejce, której tak
właściwie nie ma. Jednak za drzwiami było pusto, chociaż słyszała czyjeś szybkie
kroki to nikogo nie było na widoku. Zamknęła za sobą drzwi i znów wróciła do
swojego pokoju. Już miała składać rzeczy, gdy ktoś zapukał.
-Mogę? – usłyszała niepewny
głos Grzesia, na co tylko skinęła głową, nie odwracając się w jego stronę –
Myślałem, że jest u Ciebie Piotrek i kończysz masaże, no ale...
-Ale go u mnie nie ma –
wzruszyła ramionami – Zresztą, dlaczego miałby być?
-No, bo jak go mijałem, to
szedł jakby od Ciebie. No, ale był cały ubrany, więc pomyślałem, że idziecie
gdzieś na jakiś spacer czy coś.
-O tej porze? Nie Grześ.
Zaraz kończę masaże, ale idę spać. – zapewniała go i poprosiła by zdjął dres, śmiejąc się, że jak nigdy jest dziś jej ostatnim.
Miała iść spać, nawet w końcu
ułożyła się wygodnie na hotelowym łóżku, ale sen nie nadchodził. Zerknęła na
telefon – wybiła pierwsza. Leżała tu już ponad godzinę. Westchnęła i odrzucając
pościel, wstała do okna. Gdańsk był piękny o tej porze. Wczoraj również miała
przyjemność przespacerowania się nad linią brzegową
Oczywiście, spełniając słowo
dane przyjaciółce, wysyłała jej zdjęcia. Teraz jednak miała zamiar zrobić
kolejne, ale po to by pokazać jej to w domowym zaciszu. Już wyciągała
odpowiedni sprzęt, gdy nagle usłyszała jakieś pukanie. Na początku myślała, że
coś jej się przesłyszało i to wszystko dzieje się za oknem, jednak pukanie nie
ustało. Niepewnie podeszła pod drzwi i przekręciła klucz, po czym powoli i
ostrożnie uchyliła drzwi. Ten ktoś za nimi otworzył je szerzej, a ona zdębiała.
Przed nią sterczał
Nowakowski, ubrany w strój, o którym wcześniej wspomniał jej Kosok. Teraz
jedynie ściągnął czapkę i rękawiczki, po czym bezpardonowo wszedł do jej pokoju
i zamknął za sobą drzwi. Zaraz też oświetlił pomieszczenie i po prostu zmierzył
ją nieprzyjemnym wzrokiem, jakim jeszcze nigdy jej nie obdarzył.
-Co Ty tu robisz? – zapytała
cicho, siadając na łóżku, z dala od niego.
-No chyba się mnie nie boisz?
– roześmiał się dziwnie.
-Piotrek, co Ty tu robisz?
Wiesz, która jest godzina? Powinieneś odpoczywać po meczu. – zaczęła mówić, ale
ten tylko jej przerwał krótkim „wiem”.
-Wiem. Ale jestem tutaj. –
wzruszył ramionami – O, moja statuetka? – zauważył nagrodę, która znajdowała
się na szafce nocnej, obok łóżka.
-Tak, zapomniałeś jej wziąć,
więc ja ją zabrałam, ale chciałam Ci oddać – zaczęła tłumaczyć, ale ten tylko
machnął na to ręką. – Po to przyszedłeś?
-Nie.
-To, po co? – warknęła już
zła. – Piotrek, jest pierwsza w nocy. Czego chcesz?
-Chodź ze mną na spacer. – na
te słowa roześmiała się na cały głos, nie patrząc na to, która właściwie jest
godzina i że te drzwi nie były wcale dźwiękoszczelne.
-No chyba sobie żartujesz. Nigdzie
z Tobą nie idę.
-Idziesz – zaraz pojawił się
obok niej i mocno szarpnął za nadgarstek, tak, że zaraz stała przy nim.
-To boli – syknęła, wyrywając
mu się i zadzierając głowę – Dlaczego piłeś? - ten jedynie opuścił głowę ze
wstydu i powiedział, że o tym właśnie musi z nią pogadać i to najlepiej teraz, na
plaży gdzie nikt im nie przeszkodzi w rozmowie. – Dobra, daj mi... 10minut.
Kiwnął tylko głową i zasiadł
na jej łóżku, pośród rozkopanej pościeli. Do ręki biorąc oczywiście statuetkę,
którą za chwilę po prostu mocno rzucił na podłogę przy drzwiach. Po statuetce
nie pozostało już nic. Wszystko zamieniło się w drobny mak.
Od wyjścia z hotelu, kiedy to
chwycił ją za rękę, oboje szli w stronę gdańskiej plaży i rozglądali się
dookoła. Nie wyrywała się, nie chciała by znów się zdenerwował i coś
przeskrobał. Tutaj, w Gdańsku, zdecydowanie nie był sobą...
Kątem oka zerknęła na Piotra.
Najczęściej wszystko chował w sobie, w środku. Wszystkie uczucia i myśli... Ale
teraz w świetle latarni, doskonale widziała jego zaszklone oczy, mimo że
próbował ukryć to jak otoczenie na niego działa. Jednak wiedziała, że to
wszystko sprawia mu ogromny ból.
-Wiesz... Ola była z Gdańska –
odezwał się po dłuższej chwili ciszy – Przyjeżdżałem tutaj, gdy tylko miałem
czas. Ale to był związek na odległość. Ja Częstochowa, bo studia i siatkówka,
ona Gdańsk, bo studia, rodzina, przyjaciele... Gdy podpisywałem kontrakt z
Rzeszowem, myślałem, że to będzie nasz nowy etap. Mieliśmy razem mieszkać, ale
ona ciągle odkładała przeprowadzkę. Myślałem, że się tego boi. Z dala od
rodziny, a na miejscu tylko ja. Ale nie, nie o to jej chodziło. Ona od samego
początku nie chciała ze mną mieszkać. Jej było dobrze, bo rzadko kiedy byłem, a
kiedy byłem... miałem też pieniądze. Robiłem jej prezenty, kupowałem, co tylko
chciała. A potem znów znikałem... Cały czas chodziło jej tylko i wyłącznie o
pieniądze! A ja głupi, dopiero wczoraj się o tym przekonałem. – nastała cisza,
ale zaraz kontynuował – Wczoraj, gdy byłem w jej domu. Wiesz jej rodzice zawsze
mnie lubili. A przed tym meczem, napisali żebyśmy w końcu razem przyjechali,
rozumiesz? Razem! Jak ja nawet nie wiem gdzie ona w tej chwili jest! –
wrzeszczał – Dlatego tam poszedłem i powiedziałem wszystko. Że nie wiem gdzie
jest Olka, że mnie rzuciła. To zarzucili mi, że mi ufali a ja jej nie szukałem,
że co ze mnie za mężczyzna! A ja jej szukałem! Nie wiedziałaś o tym, prawda?
-Tak właściwie, dlaczego mi
to mówisz? – mruknęła, nie patrząc na niego – Nie odzywałeś się do mnie tyle
czasu a teraz nagle, co? Na wspominki Ci się zebrało?
-Wiem. Spieprzyłem sprawę,
ale to wszystko mnie przerosło.
-Piotrek, przecież zawsze
mogliśmy o tym pogadać! Pytałam Cię w Rzeszowie, co się dzieje! Dlaczego nic mi
nie powiedziałeś? Dlaczego mówisz to właśnie tu i teraz?
-Bo wczoraj zrozumiałem,
że... – przystanął na chwilę – Już dawno ktoś zajął jej miejsce. A ta plaża... Na
niej pierwszy raz pocałowałem Olę, więc chciałem, by zakończyła ten jeden etap,
a zaczęła następny.
-O czym Ty... – zaczęła, ale
nie dane jej było skończyć.
Niespodziewanie na swoich ustach
poczuła jego ciepłe wargi. Ucałował ją niepewnie, a kiedy nie natrafił na żaden
opór, zaczął całować ją coraz bardziej zachłannie. Piotrkowy dwudniowy zarost
zaczął gilgotać jej nos. Poczuł to, bo uciekła gdzieś swymi wargami w bok, ale
zaraz je odnalazł i wpił się w nie jeszcze bardziej niż przed momentem.
Uśmiechnęła się delikatnie, nie przerywając pocałunku. Jego usta mimo
delikatnej posmaki alkoholu były idealne... W tej samej chwili, gdy pomyślała o
tym, że przecież Nowakowski jest pijany, ten objął dłońmi jej twarz i przywarł do
niej jeszcze mocniej.
Wtedy też doszło do niej, co
robi na tej cholernej gdańskiej plaży! Przecież ona całuje swojego najlepszego
przyjaciela! W oka mgnieniu zaczęła się wyrywać, a po jej policzkach zaczęły
spływać pojedyncze krople łez. Jak mogła do tego dopuścić?! Przecież to był
Piotr i traktowała go niemal jak brata...
W końcu, gdy zdezorientowany
siatkarz wypuścił ją ze swoich objęć, ta stanęła kilka kroków od niego i dłonią
zakryła swoje, dopiero co całowane, usta. Spojrzała na niego z przerażeniem a
zarazem z wielkim obrzydzeniem.
-Ja mam być tym następnym
etapem?! Chyba sobie żartujesz! Jesteśmy przyjaciółmi i niczym więcej,
rozumiesz?! Niczym! – wrzeszczała, a za chwilę odwróciła się w stronę morza,
nie mogąc już więcej na niego patrzeć. Poczuła tylko jak przytula się do jej
pleców. Ale ona nie mogła na to pozwolić. Po raz kolejny dziś wyrwała się z
jego uścisku i nie zważając na jego stan, mocno i z wściekłością popchnęła go
na piasek. Nie myśląc wiele, pobiegła przed siebie, nie oglądając się za nim.
Po prostu. Zostawiając go tam kompletnie samego, krzyczącego coś w jej stronę w
środku nocy, na tej cholernej gdańskiej plaży...
Z płaczem osunęła się po
hotelowych drzwiach. Nawet nie wiedziała, jakim cudem dostała się do hotelu i
trafiła kluczem do zamka. Łzy zamazywały jej cały obraz, gdy biegła. Nie
widziała kompletnie nic. Ale teraz już znajdowała się w miarę bezpiecznym
miejscu. Aż do rana, do którego zostało kilka godzin...
-Kurwa mać! – wrzasnęła ile
miała sił w płucach i uderzyła ręką w podłogę. Zaraz też poczuła jak coś wbija
się w jej dłoń i zaczyna szczypać. Dopiero za chwilę domyśliła się, że to
szklane drobinki statuetki, którą wcześniej Nowakowski rozwalił pod drzwiami. –
Niech Cię szlag trafi! – ryknęła znów, ale nie wstała. Pozwoliła by krew
leciała po jej dłoni, którą jeszcze bardziej raniła, wciąż uderzając w hotelową
podłogę. Już nawet przestała reagować na jakikolwiek ból oraz na to, że było
jej gorąco w tej grubej kurtce i zimowym komplecie. – Cholera, no!
Mogła od samego początku
domyśleć się, że to wszystko właśnie tak się skończy. Przecież nigdy nie
istniała przyjaźń damsko – męska. Zawsze któraś ze stron czuła coś więcej do
tej drugiej osoby. Doskonale znała taki przypadek. Sama to przeżyła te kilka
lat temu. Nigdy nie chciała, by to się kiedykolwiek powtórzyło. A jednak – los
spłatał jej niezłego figla. Tylko, że jej miejsce zajął Nowakowski.
Rozpłakała się jeszcze
bardziej. Już wiedziała, co czuł Tymoteusz, gdy opuszczał ją po tej wspólnie
spędzonej nocy zaraz po studniówce. Bardzo dobrze teraz zrozumiała jego sposób
myślenia – „jak dalej od tego wszystkiego”. Najchętniej sama by uciekła. Ale
przecież nie mogła. Przecież to była jej praca. To był dar od losu, którego
przecież nie mogła zmarnować.
Przymknęła powieki, ale to
nie dało jej odpoczynku. Przed oczami zobaczyła zdezorientowanego siatkarza,
który dopiero, co ją całował. Westchnęła. Cóż, będzie udawać, że nic się nie
stało. Przecież był pijany, może niczego nie pamiętać...
I oby tak było.