-No to uważaj
na siebie – wyszeptała, całując przyjaciółkę w policzek. Od tamtej chwili, gdy
Olga poznała całą prawdę, na każdym kroku powtarzała te słowa, które stały się
ich tradycyjnym pożegnaniem.
-Ty też. I
pomachaj mi do kamery przy prezentacji zawodników! – zawołała za nią Wójcik, a
ta ze śmiechem nacisnęła na klamkę i opuściła ich mieszkanie, wcześniej dźwignąwszy
swoją podróżną torbę. Zaraz też zbiegła z czterech pięter a także kilku przed
blokowych schodków i stanęła przy czekającym na nią, Nowakowskim.
-No nareszcie
– westchnął z ulgą i ucałował ją przelotnie w policzek – Dobrze pożegnane? - pokiwała
tylko głową.
Od tego
cholernego piątku trzynastego wiele się zmieniło. Po jakimś czasie w końcu
dziewczyny odbyły ze sobą szczerą rozmowę, w której to Inga wyjaśniła jej
wszystko. Na samym początku przyjaciółka myślała, że zmyśla, ale potem...
doszło do niej, że przecież nie może kłamać. Nie w takiej sprawie. No, ale
dalej nie mogła uwierzyć w to, że przyjaciółka przeżywa taki koszmar. Na
szczęście zrozumiała, dlaczego o niczym nie wiedziała. Była też wdzięczna
Piotrkowi, że nie zostawił Nowaczyk z tym wszystkim samej, mimo że ten wciąż
tłumaczył, że siedzą w tym razem.
Tak samo, od
tego felernego dnia coś zmieniło się miedzy nią a Nowakowskim. Siatkarz
najchętniej nie opuszczałby jej na krok, co Olga kwitowała tylko śmiechem. Ale
to oboje, razem dbali o to, by Inga nigdzie nie chodziła sama. I tak też było.
Nowakowski opiekował się nią, przychodząc po nią, kiedy szli do pracy i gdy mieli wyjazdowe mecze. Inga towarzyszyła jej w studenckim życiu, a także w tych codziennych czynnościach. Tak, więc – nigdy nie była sama. Na początku strasznie jej to ciążyło. Była niańczona przez całą paczkę, a akurat tego najmniej było jej trzeba. Nawet, gdy wiedziała, że robią to dla jej dobra, martwią się i nie chcą jej stracić. Niestety, a może nawet i stety, tamci nie zrezygnowali z opieki nad nią. Nie pozostało jej, więc nic innego, jak tylko zaakceptować ten fakt.
Nowakowski opiekował się nią, przychodząc po nią, kiedy szli do pracy i gdy mieli wyjazdowe mecze. Inga towarzyszyła jej w studenckim życiu, a także w tych codziennych czynnościach. Tak, więc – nigdy nie była sama. Na początku strasznie jej to ciążyło. Była niańczona przez całą paczkę, a akurat tego najmniej było jej trzeba. Nawet, gdy wiedziała, że robią to dla jej dobra, martwią się i nie chcą jej stracić. Niestety, a może nawet i stety, tamci nie zrezygnowali z opieki nad nią. Nie pozostało jej, więc nic innego, jak tylko zaakceptować ten fakt.
-No nareszcie –
sapnął gdzieś z tyłu Ignaczak.
Zgadzała się z
nim, jak jeszcze nigdy dotąd. Mimo kilku postojów, ta podróż była męcząca. I to
dla niej! A co dopiero, jeżeli chodzi o siatkarzy... Dlatego wcale nie zdziwiła
się, gdy rzeszowianie jak najszybciej opuścili autokar, po to by rozciągnąć się
na zewnątrz.
A oni standardowo już, w dwójkę jako ostatni opuścili pojazd. Nigdzie im się nie śpieszyło, zwłaszcza, że pogoda na dworze, nie była zbyt przyjemna. Westchnęła i przyciskając do siebie swoją torebkę, wyszła na zewnątrz.
A oni standardowo już, w dwójkę jako ostatni opuścili pojazd. Nigdzie im się nie śpieszyło, zwłaszcza, że pogoda na dworze, nie była zbyt przyjemna. Westchnęła i przyciskając do siebie swoją torebkę, wyszła na zewnątrz.
Od razu
chłodny wiatr zawiał jej w twarz, więc opatuliła się jeszcze bardziej
szalikiem, który podarował jej Piotrek na święta. I już miała zabierać z
pojazdu swoją podróżną torbę, kiedy siatkarz ją ubiegł.
-Dziękuję. –
uśmiechnęła się do niego i wyciągając dłonie w jego stronę.
-Ale ja Ci jej
nie dam.
-Piotrek! –
pokręcił tylko głową z uśmiechem – No, oddaj mi ją. Piotruś... Piotrek, no! –
wołała, gdy tamten stanął na palcach i uniósł jej torbę nad swoją głową.
-Co to?
Małżeńska kłótnia? – zagaił Alek swoim łamanym polskim, a wszyscy wpadli w
niepohamowany śmiech.
-Nie chce mi
oddać torby. Piotrek, no! – zawołała po raz kolejny, a reszta tylko go poparła.
-Bardzo
dobrze. Kobietę trzeba odciążyć!
-Ale ze mną jest wszystko
dobrze i nie potrzebują by mnie ktoś od czegokolwiek wyręczał!
-Ćwiczy przed... – zaczął
Igła, a wszyscy w mig zrozumieli o co chodzi.
-No Igła, dokończ, przed
czym?! – warknęła już zła, kładąc ręce na biodrach. Tamten jedynie roześmiał
się w jej twarz. – No!
-Inguś, spokojnie. On tylko żartuje. – objął ją ramieniem Nowakowski wracając do normalnej pozycji i nie czekając na nikogo, poprowadził ją w stronę hotelu, mrucząc jeszcze pod nosem coś, czego nie miała szansy usłyszeć.
-Inguś, spokojnie. On tylko żartuje. – objął ją ramieniem Nowakowski wracając do normalnej pozycji i nie czekając na nikogo, poprowadził ją w stronę hotelu, mrucząc jeszcze pod nosem coś, czego nie miała szansy usłyszeć.
-Nie obijaj się Piotruś, bo
trzeba im się zrewanżować za ten półfinał Pucharu Polski – nachyliła się nad
siatkarzem podczas rozgrzewki, puszczając oczko i mierzwiąc mu włosy – Pokażemy
wam dzisiaj – ostrzegła Kurka i
poklepała go przyjacielsko po ramieniu.
-No na pewno. - wywrócił
oczami przyjmujący.
-No tak. – potwierdził jej
słowa środkowy, a ona ze śmiechem odeszła do kolejnego zawodnika, który prosił
ją na chwilę. Z oddali jednak słyszała śmiech Kurka i Nowakowskiego, który coś
mu obiecywał.
Miał być rewanż i... nie za bardzo
im on wyszedł. Dostali siatkarskie baty, które skończyły się wynikiem 3:0. A
pogrążył ich sam Bartosz Kurek, który przy okazji otrzymał MVP spotkania.
Zawodnicy po meczu uściskali się serdecznie pod siatką, a potem rozłożyli się
na parkiecie. Obok Nowakowskiego pojawił się zadowolony przyjmujący, który po
chwili trzepnął go w ramię i wskazał na rudą. Ten po chwili ociągania się, w
końcu niepewnie podniósł się z parkietu i poszedł prosto do niej.
-Co jest? Chcesz masaż?
-Uhum. Czy mógłbym potem
wpaść, żebyś... – zawahał się na chwilę i odwrócił w stronę Kurka, a potem
westchnął i dodał głośno i wyraźnie - ... wymasowała mi pośladku?
Na początku po prostu
zdębiała. Nie wiedziała jak ma zareagować, co ma powiedzieć. Ale widząc
rozbawienie Kurka, który już po prostu leżał ze śmiechu na parkiecie, pokiwała
głową i zawołała na tyle, by i przyjmujący usłyszał.
-Masz to jak w banku! Zgłoś
się potem do mnie, wiesz gdzie mnie szukać.
I po prostu zostawiła
osłupiałych siatkarzy, wcześniej oczywiście puszczając oczko Piotrkowi.
-I co Kurek? I co? Wisisz mi
pięć dych! – wydarł się Nowakowski, odprowadzając dziewczynę wzrokiem, gdy ta
kierowała się do Ignaczaka. Słysząc te słowa odwróciła się w jego stronę i
pokazał mu uniesiony kciuk w górę.
Już odkładała telefon na
szafkę nocną, by zgasić lampkę nad łóżkiem, gdy usłyszała ciche pukanie do
drzwi. Zerknęła na godzinę wyświetloną na ekranie telefonu i niepewnie podeszła
bliżej nich, przy okazji nie wiedząc, dlaczego biorąc ze swojej kosmetyczki
metalowy pilnik do paznokci.
-Kto tam? – zapytała ostrym
głosem dla niepoznaki, że się boi.
-To ja, mogę na chwilę? –
usłyszała środkowego, więc odłożyła narzędzie zbrodni i uchyliła drzwi –
Obudziłem Cię?
-Nie, zamierzałam się położyć
dopiero, wchodź – wpuściła go, po czym wychyliła się głowę na korytarz i
rozejrzała się, na szczęście hol był pusty. Pokręciła głowę z rozbawieniem.
Zachowywali się jak zakochana młoda para, która spotykała się dla niepoznaki po
nocy, bo w dzień było im to zakazane.
-Jak Romeo i Julia –
westchnęła, zamykając drzwi, a potem, gdy odwróciła się do Nowakowskiego, który
rozsiadł się na jej łóżku, odkryła, że wypowiedziała te słowa na głos – Em...
Bo przed chwilą jak dzwoniłam do Olgi, to ona... czytała tam jakąś opowiastkę
czy coś i się śmiała, że niczym Romeo i Julia i... – zaczęła się plątać.
-Dobra, nieważne – machnął ręką
– Nie po to tu przyszedłem – zza pleców wyciągnął jakieś pudełeczko, prosząc by
podeszła, usiadła obok niego, zamknęła oczy otwierając buzię. Ociągając się,
spełniła prośbę i zaraz na policzku poczuła jego zimne wargi, a do buzi wsadził
jej jakąś czekoladkę – Otwórz.
Przed sobą zobaczyła paczkę
Merci, którego właśnie czuła smak. Dopiero za chwilę spostrzegła, że siatkarz
siedzi u niej w kurtce.
-Gdzieś Ty był o tej porze? –
zapytała i jemu pakując czekoladkę do buzi.
-Nie lubię tej – skrzywił
się, ale posłusznie ją zjadł – Nie dawaj mi tych.
-Dobra, a powiesz mi gdzie
byłeś?
-Na spacerze, a przy okazji w
sklepie – wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.
-Ale... Przecież jest przed
pierwszą!
-Nie umiem spać. A poza
tym... Pomyślałem, że muszę Ci podziękować za to, że tak odpowiedziałaś po
meczu. A wiem, że lubisz – wskazał na Merci, które leżały na jej kolanach.
-To nic – machnęła ręką –
Wiedziałam, że to wszystko na żarty.
-Ale dostałem za to kasę,
więc byłoby nie w porządku, gdybym nie podziękował – uśmiechnął się.
-Ale nie musiałeś po nocy
lecieć do sklepu – ziewnęła przeciągle – No, więc dzięki za to, ale...
-Jasne, jasne już zmykam –
zerwał się z łóżka i pożegnał dziewczynę szybkim całusem w czoło – Dobranoc.
-Dobranoc. Mam nadzieję, że
pośladku dobrze wymasowane – puściła mu oczko.
-Aj i będziesz mi to
wypominać do końca życia? – westchnął ciężko – Nigdy więcej zakładów z Kurkiem.
– stwierdził jeszcze i chwytając za klamkę, a także rozglądając się po korytarzu
jak wcześniej Nowaczyk, wyszedł z jej jednoosobowego pokoju, uśmiechając się
jeszcze na widok Ingi pożerającej Merci przed snem.
Było kilka dni do kolejnego
meczu, gdy ta przeszła przez ulicę i rozejrzała się dookoła z uwagą. Pierwszy
raz od dawna szła gdzieś sama. Zresztą i po raz pierwszy zaglądała do tej
części miasta, a mimo tego czuła się jakby była na swoim osiedlu. Wszystko tu
wyglądało podobnie. Małe, znajome, osiedlowe sklepiki i bloki, które ją
otaczały.
Czuła, że tam, gdzie podąża,
będzie mieszkał jakiś siatkarz, a przynajmniej jakiś znajomy któregoś
rzeszowianina. Po raz kolejny przeczytała SMS od Kosoka, w którym zapisał jej
adres, pod który miała trafić. Westchnęła i odszukała odpowiedni budynek. Zaraz
też dzwoniła pod dany jej wcześniej, numer mieszkania.
-Halo? – usłyszała jakiś
męski głos w domofonie.
-To ja – odpowiedziała
głupio, ale zaraz pchnęła otwarte drzwi i już znajdowała się w klatce. Przeszła
na drugie piętro i zapukała pod siódemkę.
-Jak dobrze, że jesteś.
Rozbieraj się – usłyszała znów Grzesia, który wpuścił ją do mieszkania i pomógł
jej ściągnąć kurtkę – Zostaw tu gdzieś buty. – machnął ręką i zaraz przeszedł
do jakiegoś pokoju. Ta korzystając z okazji, ciekawie rozejrzała się po
przedpokoju. Pełno tu jakiś dużych butów i w ogóle panował tu jakiś taki nieład,
który bez wątpienia wskazywał na mieszkanie mężczyzny. – Inga, chodź na lewo! –
usłyszała, więc powoli ruszyła w stronę, z której rozniósł się jego głos.
I takim sposobem weszła do
jakiegoś niedużego pokoju, gdzie naprzeciwko drzwi znajdowało się biurko, na
którym leżał laptop, a przy biurku stało jakieś obrotowe krzesło. Obok biurka
ustawiona była szafa, a naprzeciw niej duże łóżko. Po prostu widziała jakiś
zwykły pokój, który nie wiadomo, dlaczego ją uspokoił.. Jednak za chwilę
uśmiech spełzł z jej twarzy, bo zobaczyła jak Kosok przy kimś kuca i podstawia
temu komuś miskę, w którą ten ktoś wymiotuje. Dopiero za chwilę poznała w tym
kimś Nowakowskiego.
-O Boże, co się stało?
-Grypa żołądkowa – stwierdził
brunet – No i właśnie chodzi o to, że nie powinno się go zostawiać samego… I
czy mogłabyś się nim zaopiekować? Cichy, nie dyskutuj. – dodał, gdy ten zaczął
coś jęczeć, ale po uwadze przyjaciela, darował sobie i tylko przymknął oczy,
zapadając się jeszcze bardziej w poduszki. Na pewno czuł się niezręcznie, nawet,
gdy otaczali go przyjaciele.
-Jasne, nie ma najmniejszego
problemu.
-Na pewno? Bo wiesz, że nikt
nie chciałby byś opuszczała zajęcia, więc...
-Wiem, ale moimi studiami się
nie przejmujcie. Ale... jak pójdziesz na trening to wszystko ładnie wyłożysz
ludziom, czemu mnie nie ma, jasne? – pokiwał głową z uśmiechem – No i po
treningu tu wracasz, a ja jadę do domu, zabieram stamtąd, co potrzebne i
wracam. Będzie miał opiekę nawet i w nocy, spoko. Jeśli tylko zrobisz to, o co
Cię proszę.
-Jasne. – zgodził się z
uśmiechem - Widzisz Cichy? A tak się ze mną spierałeś. – tamten tylko spojrzał
na niego złowrogo, ale nic nie powiedział.
-Poradzimy sobie, nie Piotruś?
– zapytała, gdy tamten delikatnie się uśmiechnął, po czym znów zwymiotował w
miskę, stojącą zaraz przy łóżku siatkarza.
-Będziesz miała z nim
ciekawie – podsumował tylko brunet, ale już znalazł się obok drzwi z pokoju –
Dobra lecę, bo się Kowal będzie złościł! Trzymajcie się! – po czym dodał pod
spojrzeniem fizjoterapeutki - I tak, będę po treningu!
Cały dzień się nim zajmowała,
jednak nie było widać zbytniej poprawy. Dalej źle się czuł, miał gorączkę,
bolał go brzuch i wymiotował. Nie mogła go zostawić w takim stanie, wiedziała
to. Odpowiadała za niego w klubie, ale także i poza pracą. To było zrozumiałe,
zwłaszcza, że przecież byli przyjaciółmi. Dlatego, gdy Kosok zastąpił ją na
godzinę po treningu, ta wróciła do domu i szybko pakowała najważniejsze rzeczy.
Olga, gdy zastała ją podczas wpychania rzeczy do najmniejszej podróżnej torby,
śmiała się, że w końcu się wyprowadza i że teraz ten dom będą mogli przejąć
wraz z Maćkiem. I chyba faktycznie odpowiednio się nim zajęli. Ale nie
wiedziała tego na pewno.
W końcu cały czas zajmowała
się siatkarzem i nawet teraz, pomimo później pory, czuwała nad nim. Westchnęła,
zerkając na godzinę na wyświetlaczu swojej komórki – właśnie wybijała pierwsza.
Cicho odsunęła krzesło od biurka i podeszła do okna. Śnieg znowu zaczął padać,
powoli zasypując nieznaną jej okolicę. Przywarła do kaloryfera, który znajdował
się pod parapetem i zagapiła się na widok przed nią. Było pięknie i cicho.
Nawet Nowakowski spał nad wyraz spokojnie. Aż odwróciła się, by na niego
zerknąć. Mimo niewielkiego strumienia światła, który znajdował się nad
zabałaganionym, jej notatkami, biurkiem, dojrzała jego spierzchnięte
wargi, a także rumieńce na policzkach.
Gorączka nie
chciała przejść, mimo że próbowała chyba wszystkim domowych sposobów by się jej
pozbyć. Przytknęła rękę do jego czoła, które było rozpalone. Jedyne, co mogła
zrobić to zwilżyć trochę te jego usta, a także położyć wilgotną ściereczkę na
jego czole. Tak też zrobiła, a potem znów wróciła do nauki, dalej nad nim
czuwając.
-Inga. Inga! –
usłyszała tak jakby jakiś szept. Dźwignęła głowę, przekręcając ją lekko i jakby
przez mgłę spostrzegła, jak odwrócony w jej stronę Nowakowski patrzy wprost na
nią – Dlaczego tam siedzisz?
-Czuwałam nad
Tobą – mruknęła cicho, znów zerkając szybko na godzinę. Była 2:45 – Ale chyba
mi się przysnęło. – żachnęła się, ziewając – A co się stało? Jak się czujesz?
-Lepiej się
czuje, tylko muszę do toalety – uśmiechnął się niepewnie, gdy powoli podnosił
się łóżka. Ta od razu znalazła się obok niego i zarzuciła mu jakąś bluzę na
długi rękaw bluzki. A także szła za nim, prowadząc do niewielkiej łazienki.
Wiedziała, że niezręcznie się z tym czuje, ale przecież za niego odpowiadała.
-Inguś… -
wyszeptał po raz kolejny, gdy chwilę później znów położył się do łóżka – Zgaś
te światło i chodź do mnie, będzie mi cieplej. - nie musiał jej tego dwa razy
powtarzać. Wyłączyła rozgrzaną lampkę, zrzuciła z ramion swoją bluzę, którą
rzuciła na krzesło i zostawszy tylko w skromnej, czerwonej nocnej koszuli,
wsunęła się do niego pod kołdrę, gdy już przekroczyła go na łóżku. – Nie
przyjemnie pachnę, co?
-Przestań, nie
ważne. Cieplej ci już? – zapytała, a ten mocniej przyciągnął ją do siebie, tak
że zarzuciła mu swoją rękę na brzuch, a drugą wsunęła pod poduszkę. Głowę
położyła na jego torsie i przymknęła oczy.
-Zdecydowanie.
Teraz jest doskonale – usłyszała te słowa jak gdyby z oddali. Zdążyła tylko
poczuć jak całuje ją we włosy, co spowodowało, że uśmiechnęła się delikatnie. A
potem wszystko odpłynęło, nawet i bicie jego serca.
Powoli
uchyliła ciężkie powieki, ziewając. Nieprzytomnie pooglądała się dookoła, a
dopiero za chwilę doszło do niej gdzie się znajduje. W pokoju była sama,
chociaż obok niej powinien leżeć Nowakowski. Zwlekła się spod granatowej
ściany, opuszczając pokój i zaraz przeszła rozglądać się po całym mieszkaniu.
-Piotrek,
jesteś? – zawołała, jednak nikt jej nie odpowiedział. – Piotrek!
-Tutaj! –
usłyszała wołanie, więc odwróciła się w odpowiednią stronę i ruszyła w stronę
kuchni. Właśnie tam, przy kuchennym stole siedział siatkarz i przygotowywał
śniadanie, widocznie dla ich obojga.
-Dlaczego mnie
nie obudziłeś? – zapytała z wyrzutem, siadając obok niego, po czym dodała – Jak
właściwie się czujesz?
-Lepiej niż
wczoraj. Dziękuję, że zostałaś – uśmiechnął się, przerywając smarowanie chleba
i zerknął na nią nie pewnie – Ale... nie będziesz miała przez to kłopotów?
-Jasne, że nie
– wzruszyła ramionami – Niby, czemu miałabym mieć? Notatki będę miała, wszystko
słyszę na bieżąco od Olgi i Klaudii przecież. Nie przejmuj się. Gdybym nie
mogła, to by mnie tu nie było, proste.
-Na pewno?
-Tak
Piotruś... Na pewno. – odpowiedziała mu, jednak widziała, że tamten dalej
chciał drążyć temat. Na szczęście od tego wszystkiego uratował ją dzwonek do
drzwi – Ja otworzę – rzuciła i wstała od stołu, kierując się do frontowych
drzwi. Oczywiście, dla bezpieczeństwa zerknęła przez judasz, ale nikogo przed
drzwiami nie zobaczyła. Jednak przekręciła zamek i wychylając się, rozejrzała
się po korytarzu.
-Bu! –
usłyszała czyjś krzyk obok siebie, wystraszona podskoczyła, a przed sobą
zobaczyła ich całą paczkę przyjaciół.
-Cześć
opiekunko! – rzucił Kosok – I jak tam?
-Dobrze –
odpowiedziała zdawkowo – A co Wy tu robicie o tej porze?
-Mamy na razie wolne, więc pomyśleliśmy, że wpadniemy i zobaczymy jak sobie radzicie, razem – wzruszyła ramionami Klaudia. – Ale chyba nie przeszkadzamy? – dodała wpatrując się w krótką koszulę nocną, którą Inga nerwowo obciągała.
-Mamy na razie wolne, więc pomyśleliśmy, że wpadniemy i zobaczymy jak sobie radzicie, razem – wzruszyła ramionami Klaudia. – Ale chyba nie przeszkadzamy? – dodała wpatrując się w krótką koszulę nocną, którą Inga nerwowo obciągała.
-Nie, nie.
Czuwałam całą noc nad Piotrkiem no i dopiero wstałam.
-A nasz Pipen?
-Robi nam śniadanie.
Zresztą, wchodźcie. – uchyliła szerzej drzwi, a kiedy przyjaciele weszli, ta
krzyknęła – Piotrek, rób więcej kanapek! Goście przybyli!
-Ledwo dla nas
starczy! – wyjęczał, a wtedy wszyscy, równocześnie wybuchli gromkim śmiechem.
Gdy już zostawili w niedużym przedpokoju swoje okrycia wierzchnie oraz buty,
przeszli do kuchni. Zaraz też przywitali się z gospodarzem i każdy znalazł dla
siebie siedzące miejsce. Wyszło tak, że musiała stać nad Nowakowskim, więc podparła
się o oparcie jego kuchennego krzesła. Tamten wychylił głowę, spotykając się z nią spojrzeniem.
-Nie patrz tak na nią. Chyba
Ci już wystarczy, co? Po całej nocy... – westchnął teatralnie.
-No właśnie Maciek, ale ta
noc chyba była zmarnowana, przecież on siedzi poubierany w bluzę, a ta paraduje
w krótkiej koszuli nocnej – Klaudia pokręciła głową z dezaprobatą
-Może za krótko tu jest, może
jakby jeszcze noc tu została... – zastanawiał się na głos Grzesiu. – Ała, no
Piotrek! Ja Ci taką cudowną pielęgniarkę do domu ściągnąłem, a Ty we mnie pomidorem
rzucasz?
Wszyscy wybuchli gromkim
śmiechem, kiedy zobaczyli minę Kosoka, który próbował ściągnąć z siebie resztkę
warzywa.
-Dobra, nie rób z siebie
ofiary – Inga z wielkim rozbawieniem podsumowała środkowego, który dalej męczył
się z tym nieszczęsnym pomidorem, a nawet i z drugim kawałkiem, który właśnie
rozprysnął się na koszulce siatkarza – Piotrek! I tak już mamy resztkę, nie
rzucaj tym pomidorem! Poza tym najlepiej będzie jak faceci ubiorą się i zejdą
po coś do jedzenia, prawda?
-Inguś...
-Nie dyskutować, tylko zmykać
do sklepu, jak chcecie dostać jakieś śniadanie. Przecież tym, co mamy to my
kobiety sobie jedynie pojemy, a co z Wami, siatkarzyki? – zmierzwiła włosy
Nowakowskiego, który przymknął oczy z widocznym zadowoleniem.
-Ale tak sami mamy iść?
-A coś was ukradnie? –
zakpiła – Duże chłopaki jesteście. Poszlibyście w trójkę, ale skoro Piotrek nie
jest w stanie, to przecież zostanie. Ach, nawet nie czuję jak rymuję.
-Stanowczo źle działa na
Ciebie te mieszkanie tutaj – zaznaczył jeszcze Kosok zanim opuścił kuchnię, a
tym razem to ruda skorzystała z wcześniejszego pomysłu Piotrka i teraz to ona
wycelowała w nim kawałkiem pomidora. Oczywiście trafiła i to prosto w szyję, a
za chwilę można było usłyszeć jego wściekły wrzask, na co reszta znów tylko
zareagowała chichotem. Ale on się już zbliżał do swojej ofiary i to z całkiem
poważną miną. Chyba najpoważniejszą, jaką kiedykolwiek w życiu widziała.
-Aaaaa! – pisnęła ruda i
zaraz schowała się za drugiego siatkarza.
-Nie, nie, nie! Zostaw ją. I
do sklepu – blondyn tylko palcem wskazał drzwi, na co brunet zareagował
prychnięciem i pokiwał jej tylko palcem z ostrzeżeniem, po czym rzucił, że
jeszcze ją dopadnie i nawet Nowakowski jej nie pomoże.
A reszta tylko wymieniła
znaczące spojrzenia. Z tych planów zapewne nic się Kosokowi nie uda, bo Nowakowski nie opuszcza swojej przyjaciółki ani na krok. Przecież wszyscy to wiedzą...
Hahahahahahahahahahahahahahahahahaahahahahahahahaha! OMG. Hahahahaahahahhaha! Nie wyrabiam, haha. :D Ale no tak, ogar Agatka, komentarzyk napisać trzeba. :D
OdpowiedzUsuńWięc: kochany[a?] Niśku! Dziękuję za dedykację. Wiedziałam, że będzie, hihi, ale i tak radochę mam nieopisaną wręcz. :D ;* No i wiesz, że Cię uwielbiam i te pe i te de. :) Ale po prostu.. kocham Kurka! Tak, tak. Kocham Kurka za ten zakład! Ja wiedziałam, że on coś nabroi! Wie dzia łam ! Bartosz = kłopoty. :D Ale po prostu mnie to rozwaliło! Hihiih, śmiać mi się chce. :D Ekhm, ale zapłata było sowita, a co się będzie o złotówkę zakładał? No i czekoladki..ahh.. jakieś to romantyczne! O Bosh. Dobra, hotkować tu nie będę, gdyż to nie to miejsce i nie ten czas. Zajmiemy się tym na wywiaderze/gg lub gdziekolwiek. :D
" Odejdź, odjedź, będę rzygał! " - pierwsze skojarzenie. Ale śmiać się nie odważę, gdyż grypa żołądkowa to najgorsze z najgorszych chorób. Yh, ohydna choróbka, nie ma co. Ale jak miło z Ingi strony, że przy nim została.. Aww. <3 Love is in the air. Szkoda tylko, że akurat w tamtej chwili był chory i ten teges.. No bo to mogłoby się inaczej potoczyć, ale może się zamknę. No i POMIDORY! hahahha, kocham to! Kobieto, Ty jesteś stworzona do pisania zabawnych rzeczy! Wychodzi to genialnie! Kosok w pomidorach.. hahah. :D Widzę to! Normalnie mam to przed oczami i nie zasnę dzisiaj. A jutro pytanie w sql.. yh. Dam radę. XD Szkoda tylko, że nie urządzili wielkiej bitwy na jedzenie! Haha! Ej, no ja napisałam o polu kukurydzy..XD Dobra, ja się żegnam, gdyż historia i polski, i matematyka czekają i idę sobie z nimi poromansować trochę. Pozdrawiam i dziękuję za dedyka! ; ** [love-scars]
Jak się słodko nim opiekowała. Normalnie na samo wyobrażenie takiego zmarnowanego, zmęczonego Pita i Igi, która tak czule się nim opiekuje na moją twarz wskakuje uśmiech. ;D Haha. Kosok i jego gadka, która została odpowiednio podsumowana. On też musiał ciekawie wyglądać, będąc obrzuconym pomidorami. A ten zakład to mnie powalił. Kurek zawsze musi coś odwalić. Czekam z niecierpliwością na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńBiedny Piter, chory... Ale opiekunka jaka fajna :D Olga, to prawdziwa przyjaciółka i wiedziałam, że wybaczy wszystko Indze. Martwi mnie trochę ta cisza... Ciągle wydaje mi się, że zaraz Seweryn zaatakuje Ingę, że będzie chciał się na niej zemścić i że zrobi to w najmniej spodziewanym momencie. Taka trochę cisza przed burzą... Obym się myliła, a między Ingą i Pitem wszystko układało się jak najlepiej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, nulka :*