31.08.2012

Rozdział trzynasty.


13 styczeń 2012. Piątek.
To właśnie ta data widniała na kalendarzu znajdującym się na tej samej ścianie, przy której stał ich stół. Nawet i bez patrzenia na tą datowaną kartkę, można było domyślić się, co to za dzień. Już od samego rana wszystko było przeciw niej. A to, że akurat dla niej nie starczyło kawy i musiała zadowolić się herbatą. A to, że dziś była jej kolej robienia zakupów, a nie umiała znaleźć żadnych pieniędzy, a potem także kluczy. A później jak już spojrzała na kalendarz, to doszło do niej, że dziś jest piątek i to trzynastego. I to dopiero przekonało ją w tym, że ten dzień będzie beznadziejny.
Westchnęła, gdy rozglądała się po warzywniaku w poszukiwaniu truskawek. Od kilku dni chodziła i szukała, a wciąż nie potrafiła ich tak łatwo znaleźć. Wiadomo, była zima, ale żeby nawet truskawek ze szklarni nigdzie nie było?
-Witam Ingo – usłyszała doskonale znajomy głos, a jej serce zaczęło bić jak oszalałe. Na samym początku myślała, że tylko jej się to przesłyszało, więc rozejrzała się niepewnie, ale za nią nikt nie stał. Z cichym westchnięciem z powrotem odwróciła się i wtedy go zobaczyła, jak stał niedaleko niej – Co, myślałaś, że Ci się przesłyszało? – zapytał, po czym zaczął podchodzić do niej bliżej. Przełknęła ślinę, nie spuszczając z niego wzroku. Wiedziała, że kiedyś musiał nastąpić ten moment, ale że akurat dzisiaj? Akurat dzisiaj, tego cholernego trzynastego stycznia, który wypadał w piątek?
-Nie... – niepewnie mruknęła. – Wcale tak nie myślałam.
-To dobrze. Bo myślałem, że masz nadzieję, że jak ubierzesz czapeczkę, to Cię nie poznam – stwierdził, wpatrując się w prezent od Nowakowskiego – Ale nie ma tak łatwo. Ja Cię wszędzie rozpoznam. Nawet jak się tak dawno nie widzieliśmy. Chyba za długa była ta przerwa, nie sądzisz? – zapytał, poprawiając ciemne okulary – Stęskniłaś się za mną? - nic nie odpowiedziała, tylko niepewnie rozglądała się po bokach. – No, dlaczego nic nie odpowiadasz? – warknął, a tamta po prostu stanęła jak słup soli. Znów zaczynała się go bać. Dlatego, gdy tylko wyciągnął w jej stronę rękę, ta rzuciła się do tyłu, ale za nią nie było żadnej wolnej przestrzeni i po prostu wpadła w warzywa, które rozsypały się u jej stóp.
-No proszę państwa! Proszę uważać! – usłyszała nagle krzyk starszej pani, która doleciała do skrzynek i zaczęła je poprawiać – Zupełny brak kultury i to nawet w zwykłym warzywniaku! Przecież nikt potem nie kupi takich jarzyn!
-Przepraszamy, to się już więcej nie powtórzy, bo my już sobie idziemy, prawda kochanie?– zapytał ją z miłym uśmiechem, a potem po prostu pociągnął za sobą, wychodząc ze sklepu – Teraz to na pewno mi nie uciekniesz – usłyszała szept przy swoim uchu i chwilowo ją puścił, ale nawet nie miała szans na ucieczkę, gdyż jego miejsce zajęli jakieś dryblasy, którzy mocno chwycili ją za ręce z obu stron.
Poczuła tylko ból, a jej oczy momentalnie zaszły łzami. Nie miała żadnych szans na ucieczkę. Zwłaszcza, że po drugiej stronie ulicy stała kolejna dwójka „jego paczki”, która zaraz dołączyła do tego pochodu. Czuła się, jakby zrobiła coś złego, jakby prowadzili ją na skazanie za swoje winy. I na pewno właśnie tak było. Tylko, że ona niczego nie zrobiła. Przecież na niego nie zakapowała, Piotrka też prosiła by tego nie robił. Czyżby jej nie posłuchał? Przecież wiedział, jakie to ważne. Wiedział, że nie mogą tego zrobić.
Nawet nie wiedziała jak i kiedy, a znajdowała się w jakiejś starej bramie prowadzącej do opustoszałej kamienicy. Nie wiedziała gdzie dokładniej się znajduje, w którą stronę do domu i dlaczego są właśnie tutaj?
-I co? A trzeba było trzymać język za ząbkami, to nic takiego nie miałoby miejsca, a tak... – pogłaskał ją po włosach, a ta tylko zaczęła się miotać w uścisku tych dwóch, aż trafiła głową w wysłużone cegły. – Oj, widzę, że nietykalna. Co, czyżbyś należała do kogoś innego?
-Nie należę do nikogo – warknęła przez zęby.
-Na pewno? A do tego siatkarzyny też nie? – podniosła na niego załzawione oczy – Przecież prawie każdą chwilę oprócz godzin przesiadywanych na uczelni, spędzasz z nim. A co, może to nie prawda? Nic nie mówisz... No trudno. Powiedz mi tylko, czy on wie o wszystkim? – pokręciła przecząco głową – Nie? No jak to? Przecież w związku powinno się mówić o wszystkim, prawda? A jak o wszystkim nie wie, to jakim cudem Ci tak ufa? Och, gdyby tylko wiedział, jaką jego dziewczyna ma przeszłość... – zacmokał, wywracając oczami. – No, chyba że o wszystkim wie...
-Nie wie. – wyszeptała.
-Tak, na pewno? To, dlaczego od pewnego czasu ktoś ciągle za mną chodzi, hm? Wynajęliście kogoś?
-Nie wiem, o czym mówisz. – twierdziła poważnie, ale widziała po jego minie, że jej nie wierzył.
-Nie wiesz? Nie wiesz?! Jak śmiesz kłamać mi prosto w twarz, suko! – wybuchł, a zaraz poczuła jak jego pięść ląduje na jej policzku. Rozpłakała się jeszcze bardziej – Pamiętasz, co obiecałaś mi przed tyloma ludźmi na samym początku naszej znajomości? Że nikomu tego nie rozgadasz. Że będę bezpieczny, że nikt nie będzie za mną łaził. Przecież wiesz, po co to robię. I doskonale wiesz też jak to się skończyło w przypadku Nowaka, wiesz czy nie wiesz? – kiwnęła głową – No, to dlaczego to robisz?
-Ale ja naprawdę nic...
-Kurwa, nie kłam! Powiedz prawdę, dlaczego to robisz? – zaczął nią trząść, a ta tylko wyła z bólu, ze strachu i z bezsilności – No dlaczego?
-Zostaw ją skurwielu! – usłyszała nagle jakiś męski krzyk, który powinna dobrze znać, ale za nic nie potrafiła sobie przypomnieć kto to. Nagle została uwolniona i jakby nie wierząc w to wszystko, nieprzytomnie rozejrzała się dookoła, jak kilku facetów atakowało tych dryblasów. W tym jakiś jeden obijał Seweryna.
-Zostaw go! – zawołała, a jedna z twarzy zwróciła się w ją stronę. Pod ciemnym kapturem zobaczyła twarz... ich nowego sąsiada, Tomasza. – Ale... Jak...
-Uciekaj! – usłyszała tylko jego krzyk, ale dalej stała i wpatrywała się w tą sytuację. Skąd on tak nagle się tu wziął i tak właściwie, dlaczego ją ratuje? – Inga, uciekaj! – usłyszała po raz kolejny i nagle widząc, że ktoś kieruje się w jej stronę, odwróciła się i rzuciła się biegiem przed siebie.
-Wiesz, że gdyby nie to, dałbym Ci spokój na zawsze? Ja też chcę twojego szczęścia, ale skoro Ty stajesz naprzeciw mojego, to to wszystko tak łatwo nie może się skończyć... – usłyszała jeszcze za sobą wrzask Seweryna, który spowodował, że przystanęła na chwilę i całkowicie zapominając o osobie, która biegła w jej stronę, zaczęła wzrokiem szukać dilera. Nagle usłyszała wystrzał z broni, a jeden z biegnących dryblasów padł kilka metrów od niej i zaczął skowyczeć z bólu, chwytając się udo.
-Uciekaj do cholery! -  usłyszała kolejny głos, który kazał jej wynosić z tego miejsca. Ten głos również wydawał jej się znajomy, ale, mimo że chciała się dowiedzieć, kto to był, to posłusznie spełniła rozkaz i już za chwilę wybiegła z bramy. Nie odwracała się już za siebie. Nie była w stanie. I tak wiedziała, że ta scena na zawsze utkwi w jej pamięci i nieraz będzie śniła jej się po nocach.

Biegła resztkami sił. Już prawie była na wykończeniu. Potykała się na prostej drodze, ale nie zatrzymywała się. Chciała znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Ludzie, których mijała, a nie raz także popychała i szturchała, posyłali w jej stronę różne cierpkie słowa, których kompletnie nie słyszała. W uszach wciąż dudnił jej krzyk sąsiada Tomasza, ale także wystrzał z pistoletu i widok tego jednego, który padł parę metrów od niej.
Ale i tak chyba najbardziej wyryło jej się w pamięci ostrzeżenie Seweryna: „Wiesz, że gdyby nie to, dałbym Ci spokój na zawsze? Ja też chcę twojego szczęścia, ale skoro Ty stajesz naprzeciw mojego, to... to wszystko tak łatwo nie może się skończyć...”
Na myśl o tym tusz do rzęs jeszcze bardziej rozmazał jej się pod oczami i na policzkach, gdzie płynęły kolejne już dzisiaj strużki łez. Nie myślała jednak o tym jak wygląda i czy mógłby to zauważyć jakiś sąsiad z okolicy. Teraz chciała tylko jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, odcięta od całego zewnętrznego świata. W końcu chciała poczuć się bezpiecznie.
I faktycznie, szybko to nastąpiło. Nawet nie wiedziała, kiedy, a już wbijała kod na domofon i wbiegała po schodach na czwarte piętro. Nacisnęła na klamkę i rozebrawszy się w przedpokoju, od razu poszła do siebie.
-Inga, gdzie Ty leziesz! A gdzie masz zakupy? – zaraz usłyszała krzyk przyjaciółki, która natychmiast wparowała do jej pokoju.
Wściekła już zamierzała zrobić jej niezłą burę, ale widząc, że tamta nic nie robi sobie z jej krzyków, a tylko siada na łóżku i opiera głowę o ścianę, usiadła obok niej. Przyjrzała jej się jeszcze dokładniej, a to, co zauważyła centralnie zbiło ją z rytmu.
Inga, cała rozmazana przez płacz, z czerwonym policzkiem, który zaczynał nieźle puchnąć nie odpowiadała na żadne pytania, nie odzywała się kompletnie. Tylko bezmyślnie wpatrywała się przed siebie.
-O mój Boże, Inguś... Co się stało? – wydukała, przybliżając się do dziewczyny i przytulając ją mocno do siebie. Jednak ten uścisk był jakby przytulała jakąś lalkę o ludzkim wzroście. Była bezwładna, jakby życie z niej kompletnie uleciało.
Ostatni raz widziała ją taką... dzień po studniówce. Teraz było z nią jednak zdecydowanie gorzej. Wtedy, gdy przestała płakać, opowiedziała jej wszystko, co i jak. A wcześniej po prostu wtuliła się w jej ramiona jak bezbronne zwierzę. Ale wiedziała, że teraz.... nic od niej nie usłyszy. Żadnego wytłumaczenia, nic. A przecież były najlepszymi przyjaciółkami od małego.
Odsunęła się od Ingi, zerknęła na nią ze smutkiem, po czym wstała z łóżka i opuściła jej pokój. Widocznie był tylko jeden sposób, by dziewczyna wróciła do świata żywych. A ona koniecznie musiała ten sposób wykorzystać. Może akurat to pomoże, nawet musi... Nie chciała myśleć, co będzie, gdy i ta metoda zawiedzie...

Od kilku godzin nie zmieniła pozycji, ani trochę nie ruszyła się z miejsca. Tak jak wcześniej zasiadła na łóżku i oparła się o ścianę, tak samo siedziała i teraz. Otwarte oczy, z których bezustannie płynęły łzy, wpatrywały się gdzieś w przestrzeń.
Nic do niej nie docierało, mimo upływu ciut czasu, dalej nie odpowiadała nawet na pytania przyjaciółki, która z każdą chwilą załamywała się coraz bardziej. Nie wiedziała, co się stało, bo przecież tamta o niczym jej nie mówiła. Zauważyła to wtedy przed meczem w Warszawie, ale i wtedy niczego się nie dowiedziała.
-Inguś, słońce ty moje, co się stało? – ciągle pytała, tuląc ją do siebie, ale wciąż nie dostała żadnej odpowiedzi. Nowaczyk nie reagowała na żaden znak, siedziała jak skamieniała nadal wpatrując się w przeciwległą ścianę, przy której stały meble.
Zrezygnowana poszła otworzyć frontowe drzwi, bo usłyszała głośne, wręcz natrętne pukanie do drzwi. Wiedziała, kto to mógł być, ale nie spodziewała się go tak szybko. Przecież trening skończył się kilkanaście minut temu, a on już pukał w ich drzwi?! Przekręciła zamek i pociągnęła za klamkę, a na przed sobą zauważyła nieziemsko wyczerpanego Nowakowskiego.
-Jest u siebie? – wydyszał tylko, na co kiwnęła głową, a on zaczął rozbierać się już przed przekroczeniem progu, po czym zostawiając tylko buty na wycieraczce, wparował do jej zielonego pokoju. A to, co tam zobaczył, chyba naprawdę przeszły jeszcze najśmielsze oczekiwania. Gdy Olga wysłała mu SMS, owszem napisała, że Inga jest w złym stanie, ale nie myślał, że aż w takim. – Inguś... – zaraz też przytulał do siebie rudą, która zachowywała się tak jak samo i te parędziesiąt minut wcześniej. Niczym marionetka.
-Sam widzisz... – zaczęła Olga, ale ten nie dał jej dokończyć, bo po prostu wpadł w niepohamowaną wściekłość.
-Zabiję gnoja, jak nic! Zabiję! – zaczął wrzeszczeć i gwałtownie podniósł się z jej łóżka – Kurwa, jeszcze mnie popamięta!
-Piotrek, ale o czym Ty...
-Nie czas na to, naprawdę. Olga, wyjaśnię Ci to, ale jak tylko dostanę go w swoje ręce. – miotał się po pokoju, aż w końcu z niego wybiegł. Jednak na powrót do niego wrócił, podszedł do Ingi i ucałował ją w czoło – Obiecuję Ci, że już więcej nie pojawi się w Twoim życiu. – i już z powrotem kierował się w stronę drzwi, kiedy oboje usłyszeli cichy szept: „Proszę, nie.”
Oboje spojrzeli na nią z niedowierzaniem. Odezwała się. Odezwała się po kilku godzinach ciszy z jej strony!
Nowakowski po raz kolejny się wrócił i usiadłszy przy niej, znów mocno ją do siebie przygarnął. Ta niepewnie wtuliła się w jego ramiona i dopiero wtedy wyzwoliła wszystkie swe emocje. Zaczęła krzyczeć, a zarazem coś opowiadać i ciągle powtarzała, jak bała się wtedy i jak bardzo boi się teraz.
Olga z widoczną ulgą klapnęła obok nich i przypatrywała się tylko jak Pit daje się wygadać jej przyjaciółce. Była świadoma tego, że on doskonale wiedział od samego początku, o co chodzi, co takiego dzieje się w życiu Nowaczyk. Zazwyczaj, to ona była na jego miejscu i wiedziała o wszystkim. A teraz... Teraz siedziała i wpatrywała się w tą dwójkę z jakimś takim dziwnym uczuciem, którego nie dało się łatwo określić. Bo czy to była zazdrość, że na jej miejscu teraz pojawił się Piotrek? A może radość, że przyjaciółka w końcu otrzeźwiła z tego letargu i teraz już wszystko wydawało się być w porządku?
Westchnęła i zaczęła podnosić się ze swojego miejsca, dalej nie spuszczając wzroku z dwójki tulących się ludzi.
-Co jest? Gdzie idziesz? – usłyszała jego pytanie, więc odwróciła się od niego ze łzami w oczach.
-Ja nie jestem tutaj potrzebna, wiesz? Ja nie wiem, o co chodzi, co się stało, nie wiem, co ją tak przyblokowało. Ostatni raz widziałam ją taką po tym jak zostawił ją nasz przyjaciel, ale wtedy sama mi o wszystkim powiedziała. A teraz... Teraz nie jestem jej potrzebna.
-Olga, pewnie, że jesteś, tylko... – zaczął, a potem urwał tłumaczenie.
-Tylko?
-Nie mogła ryzykować. – stwierdził krótko, ale ta dalej nie rozumiała o co chodzi.
-Czego? Czego nie mogła ryzykować? – niecierpliwie założyła i zaplotła ręce na piersiach.
-... że Cię stracę – w niewyraźne słowa Nowakowskiego wcięła się Nowaczyk, odrywając się w końcu od piotrkowych ramion, chrząkając i wycierając swą mokrą twarz od łez.
-Jak to stracisz? Przecież...
-Nie mogłam sprawić, byś opuściła mnie tak jak opuścił nas Rafał, wiesz? Nie mogłam do tego doprowadzić – w tym momencie Olga wiedziała, że Inga starała się jej wszystko wyjaśnić, mimo że zaczęła bardzo chaotycznie.
Ale oczywiście w tym samym czasie musiał ktoś natrętnie, jak kilka chwil wcześniej Piotrek, dzwonić do drzwi.
-Otworzę, dobrze? A potem do tego wrócimy. – zaznaczyła szatynka opuszczając zielony pokój i dwójkę przyjaciół w nim się znajdującym.
Jakie było jej zaskoczenie, gdy przed nią pojawił się sąsiad z trzeciego piętra, który od samego początku mówił, że wie, że to jest ciężki dzień, ale czy mógłby wejść, bo chciałby porozmawiać z Ingą o czymś ważnym. Ta tylko wzruszając ramionami, wpuściła go do ich królewstwa. Do pomieszczenia wróciła już z depczącym jej po piętach Tomaszem.
-Inga... Ktoś do Ciebie. – poinformowała ją, a ruda znów wyrwała się od ramion Nowakowskiego i zerknęła na wejście do swojego pokoju. Zaraz też poprosiła, by wszyscy usiedli wygodniej i zapytała mężczyznę z wściekłością, czego chce.
-Chciałem tylko porozmawiać o dzisiaj, ale wolałbym to zrobić w cztery oczy.
-Nie mam przed nimi żadnych tajemnic. – zerknęła na przyjaciół, a Nowakowski tylko chwycił ją za dłoń by dodać jej otuchy – Słucham.
-Bo dzisiaj...
-No właśnie! Skąd się tam wziąłeś? Śledziłeś mnie, czy jak?! – teraz to już wstała i zaczęła chodzić po całym pokoju. – No, odpowiedz do cholery! – tamten na jej wybuch tylko przymknął oczy i spuścił głowę – Czemu to zrobiłeś tak właściwie, przecież w ogóle się nie znamy!
-Wiem, ale ja muszę cię chronić... – usłyszała jego słowa, po których wpadła w niepohamowany śmiech.
-Mnie ma, kto chronić. – zerknęła na przyjaciół.
-Tak? To, dlaczego ich z Tobą nie było, co? Oni też mają swoje życia, nie będą za Tobą chodzić krok w krok! A dzisiaj, gdyby nie ja... Wiesz, dokąd Cię ciągnęli? Do opuszczonej kamienicy!
-Dosyć! – krzyknęła płaczliwie – Wiem, co się działo, wiem co by było gdyby nie Ty. Wiem wszystko! To była kiedyś część mojego życia. Zadawałam się z tymi ludźmi, byłam w środku tego wszystkiego. Dopóki nie poznałam Piotrka. – zerknęła niepewnie w jego stronę.
Siedział zapatrzony w jej sylwetkę, a z jego twarzy nie dało niczego wyczytać. Wszystko tłumił w sobie, tak było za każdym razem, gdy coś go zaskoczyło. Nie ukazywał swoich emocji, tylko przeżywał to w środku, a dopiero potem można było spostrzec jak to na niego wpłynęło.Zagryzła wargi i przeniosła wzrok na Olgę. I jej reakcja chyba zabolała ją najbardziej.
Wpatrywała się w nią, jakby... zobaczyła ducha. Może też i trochę, jakby była jakimś potworem. Widać było w jej oczach strach. Strach nie widziany w oczach przyjaciółki chyba nigdy...
Szybko odwróciła od niej wzrok. Nie mogła na to patrzeć. To ją bolało. Ale przecież i Olgę bolało to, co właśnie słyszała.
-Widzisz? - nie dała mu dojść do słowa - Nic o mnie nie wiesz. Więc nie próbuj mnie ratować, bo tylko jeszcze bardziej chrzanisz mi życie! Tak jak zrobiłeś to kilka godzin temu. Gdyby nie Ty, dziś już mogłabym odetchnąć z ulgą... A tak? Sam wiesz, co wykrzyczał, gdy uciekałam! Że to wszystko nie może się tak łatwo skończyć! Ten koszmar dopiero się zaczyna...
-Pomogę Ci, przejdziemy przez to razem...
-Nie chcę Twojej pomocy! – warknęła wściekła – Nie potrzebuję jej! Sama dam sobie radę.
-I tak Ci pomogę. Obiecałem, że tak będzie. A ja nie zrywam obietnic.
-Tak? A w jakim to zawodzie tak jest? Kim Ty właściwie jesteś? – zaczęła z niego kpić, ale tamten nic nie robił sobie z jej postawy.
-W zawodzie policjanta. – odpowiedział pewnie, a tamtą ścięło z nóg - Ktoś prosił mnie, bym miał na Ciebie oko. Niestety, tajemnica zawodowa i nie mogę Ci powiedzieć, kto. Ale już niedługo się przekonasz. – dopowiedział, gdy wstał z obrotowego stołka. – Ach i nie martw się o swoich dawnych towarzyszy. Na razie chyba odpuszczą.
-Już niedługo...
-To wtedy będziemy się martwić. I pamiętaj, że musiałem to zrobić.– odezwał się za chwilę, gdy nikt nie ruszył się ze swojego miejsca. - Sam trafię. Miłego dnia.
Chwilę później można było usłyszeć trzask drzwi frontowych, a potem płaczliwy krzyk Olgi, że ona nie wierzy w to, co usłyszała i że chyba musi to sobie wszystko przemyśleć. A potem i ona zniknęła za drzwiami do swojego pokoju, skąd można było usłyszeć jej głośny lament.
-Zostaw. Będzie jej lepiej jak się wypłacze. – Nowakowski zaraz pojawił się obok niej, a ta znów tylko wtuliła się w jego ramiona. – I ułoży to sobie w głowie. Bo to dużo, jak na jeden raz.
-Dobrze wiesz, że to nie jest wszystko. – pokręciła głową z pojawiającymi się w jej oczach łzami.
-Wiem i ona też pewnie jest tego świadoma, ale daj jej czas. Potem pogadacie, odpowiesz na jej każde pytanie. Na pewno będzie miała ich nie mało. Ale na razie niech zostanie z tym sama.
-Masz rację – mruknęła w jego pierś, a tamten tylko ucałował ją we włosy. – Dziękuję.
-Ale, za co?
-Za to, że jesteś – odpowiedziała, dźwigając głowę by złapać z nim kontakt wzrokowy. A on tylko słysząc te słowa, wywrócił oczami i odruchowo machnął ręką.
-Dobrze wiesz, że siedzimy w tym razem.
Pokiwała głową. Mimo, że znała te słowa na pamięć, nigdy nie miała ich dosyć. Uwielbiała je słyszeć z jego ust. To była taka... obietnica, że jej nie opuści, że będzie przy niej w tych najgorszych chwilach.
Wiedziała, że nie tylko na niego będzie mogła liczyć. Tak jak powiedział Piotrek, do Olgi musi to wszystko dojść, a wtedy jak zawsze... będzie ją wspierać. Nie jedno przeżyły wspólnie. Dlatego nie uwierzyłaby teraz, gdyby tamta tak po prostu ją opuściła. Jak gdyby nigdy nic, jakby te dwadzieścia lat nic nie znaczyło.

5 komentarzy:

  1. No i co ja mam tu napisać? No po prostu kryminał jakiś! Dziewczyno, stawiasz mi tabletki uspokajające, wiesz? Ja się mało co nie wykończyłam! Przecież on i ta jego paczka mogli ją... Jezu.. Weź, ja nawet o tym nie myślę, co oni mogli z nią zrobić! I wiesz co? Jesteś moim bezapelacyjnym guru od pisania dramatycznych scen. Naprawdę! :* Biedna Inga.. Jezu, co ona musiała czuć.. Współczuję dziewczynie, bo będzie to pamiętać pewnie już zawsze. Takie traumatyczne wydarzenie em.. jak to się mówi? Kurde, wybacz, ale dopiero co wstałam i jakość mojego komentarza jest wprost proporcjonalna do mojego humoru zaraz po przebudzenie, a że jeszcze kumpela mnie esemesem to noł komment. Ale przynajmniej się dowiedziałam, na którą mam rozpoczęcie.. ;> No i wracając do tamtego: takie sytuacja.. noo! że się wryją w pamięć, o. Ale coś z moją gramatyką dzisiaj nie ten teges chyba. Ale dobra już się ogarniam i piszę dalej, bo muszę cały dom ogarnąć - No i kurde, znowu coś porobiłam i się połowa komentarza skasowała, no kurde! Ale to nawet przed wysłaniem.. Czyżby część tego pecha przelała sie na mnie? Dobra, nieważne. XD
    Dobrze, że ten Tomasz się tam pojawił, bo to byłby istny koszmar, gdyby nie jego zacna obecność.. Że niby policjant? Że taki ochroniarz, huh? Że taki makumba [cokolwiek to znaczy, ale wybacz, ale mi się przypomniało.. Makumba, makumba skaa Polska - Afryka, Afryka - Polska! ] No, przepraszam bardzo, ale ja we wszystkim widzę coś śmiechowego [nawet, jeśli to śmieszy tylko mnie. XDD]i jako, że tutaj był dramat, to musiałam dodać coś od siebie. :D No i znowu odbiegam od tematu, weź mnie zastrzel? OK?
    Ale TOMCIO PALUSZEK MA SIĘ TRZYMAĆ Z DALEKA OD INGI. Bo Inga jest dla Pitera i ja sobie tu nie życzę żadnego "oszukać przeznaczenie" czy coś. Ha, a co! :D Słowo czytelnika - święta rzecz!
    W ogóle Piotrek jaki bulwers..Nie przeklinaj, dziecko drogie! <3 Albo może niech zabijanie zostawi killerom z prawdziwego zdarzenia. Bo rozmawiałyśmy, jaki on to delikatny jest no i gdzie go tu do celi dać? Ej, zauważylaś, że jak Ci piszę komentarze, to nie nadużywam emotikonek? Ha, dorastam! Hahaahhahahha, ale mam zrytą psychę. Boże. No i co ja tu jeszcze chciałam? A pewnie Ci się już nie chce czytać moich wielkich przepoconych wypocin, to zakończę mój kolejny nudny koment [ ale się nie martw, w roku szkolnym nie bd miała pewnie tyle czasu na pisanie takich bzdur, jak teraz piszę. o.O ]no i się pożegnam i ja już tu proszę o nie kryminalizowanie [podkreślił mi się wyraz, co z nim nie tak? ] mi Piotrusia i reszty. Kryminał to będzie u mnie. ; > XD Dobra, bo wracam do emote, więc baaaaaaaaaaaaaaaju. ;* Dobra, czy ja się naprawdę muszę podpisywać? Chyba sb założę konto i nie będę anonimem jakimś, tylko bd miała nazwę i avek. XD A na avku? No, Igła pewnie. :D [love-scars] Skończyłam kazanie, pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiedziałam, że tak będzie. Czy to mógł być bardziej pechowy dzień? Z perspektywy Ingi to chyba już nie. Ja nie chcę nawet myśleć, co tam mogło się stać. Dobrze, że Tomek ją uratował, ale... Kto go tam wysłał? To jest dopiero dla mnie pytanie bez odpowiedzi. Chociaż być może niedługo zdradzisz nam tę tajemnicę. Piotrek jaka gwałtowna reakcja. No, no. Ciekawie, ciekawie. Powtarzam się jak jakaś wariatka. A hmm Olga to sobie poukłada i będzie wspierać Ingę. Bo przecież prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. WSZYSTKO! :) A jak będzie miała i Olgę, i Piotrka to żaden Seweryn i jego banda nie będą jej straszne. :) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście pechowy czas dla Ingi :( Nie wiem, co by się stało, gdyby nie zjawił się Tomek... Mam nadzieję, że Olga sobie to wszystko przemyśli i w dalszym ciągu będzie wspierać Ingę, bo właśnie tak robią prawdziwi przyjaciele :)Dziewczyny muszą o tym wszystkim porozmawiać. Inga musi być wtedy szczera i cierpliwa na wszelkie pytania przyjaciółki, a wszystko się wtedy ułoży :)Po reakcji Piotrka widać, że mu zależy :D
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, bardzo niefajnie. Inga musi pamiętać, że Seweryn pewnie tylko tak mówi, by właśnie zachowywała się tak jak teraz. Ale to niemożliwie, żeby dał jej spokój. Dobrze, że sąsiad pomógł. Nikt nie wie jakby się to skończyło. Cieszę się, że ona ma Piotrka i przyjaciółkę, nawet jeśli Olga chwilowo jest w szoku. Mam nadzieję, że jej wybaczy to wszystko, bo Inga teraz potrzebuje przyjaciół. To był bardzo zły dzień i smutny rozdział, ale przynajmniej ona wie, że może liczyć na Nowakowskiego :)
    Pozdraiwam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. piątek trzynastego z zasady jest pechowy; znam to z autopsji.
    Seweryn to : psychol, idiota, cwel, cymbał, (tu pada niecenzuralne słowo zaczynające się na literę S, a kończące na N), brak słów. najchętniej wzięłabym go za ten pusty łeb i ...
    wrrr! nie, ja się nie mogę denerwować, spokojnie Aga, oddychaj!, raz-dwa.
    dobra, przechodzę dalej... Tomasz <3 milion serduszek dla Pana Wybawiciela!
    Pitunia, jakiż Ty wulgarny. nie wyobrażam sobie tej oazy spokoju, jak miota przekleństwami, no nie wyobrażam. ale emocje, rozumiem. pewnie tak samo bym postąpiła.
    Oldzia, nie płakusiaj ;<

    dobra, zapraszam do siebie.
    Adaś też jest!
    http://bez-ciebie-znikam.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń