Rozsiadła się na pobliskiej
parkowej ławce, stawiając obok siebie małą torbę z zakupami. Potargała papierek
swojego ulubionego truskawkowego rożka i wrzuciła go do stojącego obok
zielonego śmietnika. Wyciągnęła twarz w stronę słońca, przymykając oczy i
obgryzając wafelek.
Od samego początku uwielbiała
tu przesiadywać. Od samego początku wiedziała, że to będzie to miejsce.
Doskonałe do odpoczynku, do rozmyślania. Czuła to od pierwszego spaceru tutaj,
mimo że tamten nie był już taki sympatyczny.
-Już chyba wiem, gdzie będę przesiadywać. Idealne miejsce. – rozejrzały się wokoło, stojąc na środku jednej z alejek pobliskiego, rzeszowskiego parku.
-Już wiem, co będę mówiła gdy
ktoś będzie chciał Cię znaleźć – roześmiała się Olga, biorąc przyjaciółkę pod
rękę.
-Niby kto mnie będzie szukał?
– prychnęła – Jesteśmy w nowym miejscu i…
-Właśnie. Wszystko może się
zdarzyć, rudzielcu.
-Och, przestań już z takimi
tekstami. Chodź na te zakupy, no. W tym parku jeszcze zdążymy pofilozofować. –
westchnęła i ruszyła tyłem. – Olgaaaaa…
-No, idę już idę. Uważaj! –
zawołała nagle.
-Przepraszam najmocniej –
zaczęła, odwracając się do osoby, na którą wpadła. Była to zwykła, może
odrobinę starsza od nich dziewczyna, dlatego bez większego skrępowania
uśmiechnęła się przepraszająco – Nie…
-Tu dużo osób ostatnio nie
chce. – warknęła niemiło – Czas się nauczyć chodzić, wieśniaki. Boże, znów mi
pobrudzili buty… - przewróciła oczami i poprawiając torebkę na ramieniu,
ruszyła do przodu nadzwyczajnie głośno tupiąc obcasami.
-Wiesz co? – po chwili
milczenia zabrała głos szatynka – Ci ludzie tu, to jednak dziwni są.
-Albo my takie jesteśmy. W
końcu wieśniary. – zacisnęła wargi ze złości - Chodź już stąd, błagam.
Uśmiechnęła się do siebie pod nosem i otworzyła oczy. W tym samym momencie poczuła mocny podmuch wiatru.
Rozejrzała się i spostrzegła, że jakiś wysoki mężczyzna właśnie koło niej
przebiegł. Pokręciła głową i odprowadziła go wzrokiem, kiedy skręcał zza jednym
z większych drzew iglastych. Kiedy już zniknął jej z oczu, zerknęła na zegarek.
Tak, to był czas powrotu do domu. Zdecydowanie już koniec tego leniuchowania na
ulubionej, parkowej, drewnianej ławce.
Wstała i dźwignąwszy siatkę z
zakupami, odwróciła się jeszcze na krótką chwilę, ale zaraz ruszyła przed
siebie. Przeszła obok wielkiej wierzby płaczącej i skręciła w lewo. I w tym
samym momencie przed sobą zobaczyła mijającego ją wcześniej biegacza.
Uśmiechniętego, ale zmęczonego. Jednak to nie to było w tym wszystkim
najważniejsze. Najważniejsze, a zarazem najdziwniejsze było to, że skądś go
kojarzyła. Już go wcześniej widziała, ale za nic nie potrafiła sobie
przypomnieć, gdzie to było. Na pewno nie tu, w parku. Tutaj rzadko kto biegał. Więc
gdzie?
Zwiesiła głowę, zamyślając się. Fakt faktem nie za długo tu mieszkała, ale mniej więcej kojarzyła stąd ludzi. Czy to z osiedla, czy z pobliskich sklepów kiedy to robili poranne zakupy. Ale tego mężczyzny pośród tych ludzi nie było, tego była pewna. Więc skąd go zna? Z praktyk? Nie, na pewno nie. Tamtych zdążyła już poznać, poza tym na pewno przysiedliby się, by porozmawiać, a najchętniej to i odprowadzili ją do domu. Więc może ktoś zanim się tu przeprowadziła? Może to ktoś z jej wcześniejszego – wiejskiego życia…
W tym momencie ją olśniło. I już wiedziała skąd go kojarzy. I że to na pewno był On.
Zwiesiła głowę, zamyślając się. Fakt faktem nie za długo tu mieszkała, ale mniej więcej kojarzyła stąd ludzi. Czy to z osiedla, czy z pobliskich sklepów kiedy to robili poranne zakupy. Ale tego mężczyzny pośród tych ludzi nie było, tego była pewna. Więc skąd go zna? Z praktyk? Nie, na pewno nie. Tamtych zdążyła już poznać, poza tym na pewno przysiedliby się, by porozmawiać, a najchętniej to i odprowadzili ją do domu. Więc może ktoś zanim się tu przeprowadziła? Może to ktoś z jej wcześniejszego – wiejskiego życia…
W tym momencie ją olśniło. I już wiedziała skąd go kojarzy. I że to na pewno był On.
-Długo już tu siedzisz? –
usłyszała nagle głos, dochodzący z prawej strony. Odwróciła się do dziewczyny,
która opierała się o framugę wejścia do kuchni. Inga wzruszyła ramionami – A
jak się spało? Miałaś jakiś sen w nowym mieszkaniu? Bo to podobno jest jakiś
znak… - rozgadała się, siadając naprzeciwko przyjaciółki i wyglądając za okno.
-No coś mi się tam śniło… -
wzruszyła ramionami, popijając kawę. – Woda jest zagotowana, jak coś chcesz to…
-Zaraz. Co Ci się przyśniło? –
zapytała, przysiadając się do Ingi.
-No nie pamiętam za bardzo –
mruknęła – Ale był jakiś chłopak, mężczyzna. Był wysoki, był blondynem…
-Tymon? – westchnęła ciężko
Olga, podpierając głowę rękami.
-Nie, nie nie. Nie wiem, nie
znam go. Był bardzo nieśmiały, tyle wiem. No i miał takie słodkie dołeczki jak
się uśmiechał.
-I tyle? Chcesz mi powiedzieć,
że pamiętasz tylko to? – zabrzmiała groźnie – Przecież w ten sposób nie
odnajdziemy tego faceta! – wykrzyknęła i wybuchnęła gromkim śmiechem. – No, ale
trudno.
-A ty jak tam? – nagle dziewczyna
zamilkła i tylko zwiesiła głowę – No, mów!
-No… - westchnęła głęboko i
zaczęła opowiadać - że na naszej miejscówce spotkałam Rafała, który się do mnie
przysiadł. Przez parę minut tylko się do mnie uśmiechał i patrzył na mnie. Ja
nic nie mogłam z siebie wydusić. Aż w końcu przytulił mnie do siebie –
szepnęła, przygryzając wargę, czując zaciskające się dłonie na jej palcach – No
i powiedział, że nie musi mnie już ciągle pilnować, bo mam swojego ziemskiego
Anioła Stróża. Dodał też, żebym się Tobą nie martwiła, bo Ty już przeszłaś
swoją wędrówkę w tym roku – otarła spływającą łzę po lewym policzku. – A potem
powiedział mi niby w tajemnicy, że i Tobie go znajdzie, tego Anioła Stróża,
tylko pogada z jakimiś szychami – uśmiechnęła się szeroko – I na koniec
oznajmił, że dalej bardzo mocno nas kocha.
-Nie – pokręciła głową Inga,
również ze łzami w oczach.
-Tak. I ja wiem, że dotrzyma
słowa. Tak jak zawsze. – ruda pokiwała głową i nagle ruszyła do przedpokoju, by
zabrać stamtąd zdjęcie w ramce stojące na komodzie. I postawiła go na lodówce.
-Chyba tu powinno teraz stać,
co nie? – usłyszała tylko ciche mruknięcie i głośne wydmuchiwanie nosa w
chusteczkę
-Inek, a myślisz, że ten facet
ze snu, to… Jakby jakiś znak dla Ciebie?
-Wiesz, że o tym samym teraz
myślałam? Ale nie wiem. Czas pokaże, co?
-Pewnie tak. – zgodziła się
tamta.
-Nie uwierzysz! – ruda
zawołała już od progu – Olga, nie uwierzysz!
-Co się stało? – krzyknęła,
zaraz pojawiając się w przedpokoju – Wszystko w porządku? No mów!
-Poczekaj, chwila – głośno sapała,
kiedy ściągała baleriny i szła w kierunku kuchni.
-No mówże! Gonił cię, kto czy
jak? – niecierpliwie miętosiła kuchenną ścierkę, ale zaraz usiadła z
przyjaciółką przy stole.
-Widziałam go – mruknęła
uśmiechając się szeroko. – To naprawdę był on.
-Jaki on? Kogo Ty widziałaś?
-Pamiętasz ten mój sen dwa
lata temu? – tamta tylko roześmiała się głośno – Pamiętasz czy nie?
-Zwariowałaś. Sen sprzed dwóch
lat…- kręciła głową z niedowierzaniem.
-Pierwszy sen w nowym
miejscu. – przerwała jej gwałtownie -
Ten blondyn, wysoki, nieśmiały, z dołeczkami w policzkach. Olga, to on!
-Inguś, proszę Cię. Rozumiem,
że chciałabyś spotkać tego pana ze snu, ale…
-Ja go już spotkałam. Mówię
Ci, serio. I nie dopasowałam sobie go do nikogo. To był on. – przyjaciółka
spojrzała na nią badawczo.
-Mówisz? A poszłaś za nim? –
pokręciła głową. – Jak to? Dlaczego nie?
-Bo sobie biegał, więc co
razem z nim miałam biegać? I jeszcze z tą siatką z zakupami? – prychnęła,
wskazując na reklamówkę z pobliskiego sklepu. Olga tylko westchnęła – No
właśnie.
-Kurde… A może wróć się i…
-Zwariowałaś chyba – mruknęła
zła – Nie będę się nigdzie wracać i nic robić. Nie będę – dodała dobitniej pod
wpływem wzroku przyjaciółki.
-Ale Inga może to jest jakieś
przeznaczenie, czy coś…
-Jeżeli to jest przeznaczenie,
to… - zamilkła na chwilę – Jeżeli tak faktycznie jest, to to okaże się już
niedługo.
-No dobra, ale…
-Nie żadne dobra. Okaże się
już niedługo. Poczekaj, ktoś mi dzwoni. Pewnie coś z klubu… A nie, to moja
siostra. – mruknęła zdziwiona i odebrała telefon – No cześć siostrzyczko, co
się stało? Co? Nie żartuj! Tak? Nie?! Dobra, przepraszam, spokojnie nie
martwcie się. Tak, przyjadę. Będę… Jak najszybciej. Tak, na bank. Dobrze, że
zadzwoniłaś. Czekajcie na mnie.
-Co? – zapytała zaniepokojona
szatynka.
-Muszę jechać do domu. –
wyszeptała tylko, kończąc rozmowę. – Przepraszam, wyjaśnię Ci później – rzuciła
tylko i już biegła do swojego pokoju.
-Zadzwonię po Maćka! – wydarła
się tylko Olga, kiedy tamta znikała za drzwiami swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz