To chyba był jeden z
ważniejszych meczy w sezonie, bo oto właśnie dzisiaj 12 października 2011 roku
Asseco Resovia Rzeszów grała u siebie z PGE Skrą Bełchatów. Od dawna czekano na
taki mecz, jak ten – nazywany „hitem kolejki”. I bez wątpienia takowym hitem
był.
Właśnie odbywał się piąty set,
a Rzeszów już prowadził 3:1. Wszystko działo się tak szybko. Siatkarze walczyli
z różnym bólem i zmęczeniem, doskonale to było widać. Jednak nikt nie
zamierzał oddawać zwycięstwa bez walki. Miejscowi, czyli rzeszowianie spisywali
się dziś znacznie lepiej w bloku, dzięki czemu zdołali odzyskać prowadzenie
7:6. A przepisowa zmiana stron nastąpiła po nieudanym serwisie Bartosza Kurka
ze Skry. Pojawienie się w polu serwisowym Grozera, dało jego „pasiastej”
drużynie przewagę. O czas poprosił szkoleniowiec Skry Bełchatów przy stanie
10:8. Po kilku akcjach jego podopiecznym udało się osiągnąć założony cel,
dogonili przeciwników. Błąd w ataku Lotmana dał im remis, po 12. Grę zdecydował
się przerwać trener gospodarzy - Andrzej Kowal.
-Spokojnie chłopcy.
Odpocznijcie tą chwilę. Jest dobrze. Dzieli nas tylko kilka punktów do końca.
-Tak jak ich – mruknął Ignaczak.
-Igła…
-Ale ja nie mówię, że my tego
nie wygramy. – roześmiał się – Dawać, dawać! Jeszcze trzy punkty!
Po czasie przyjmujący Asseco
Resovii nie zdołał przebić się przez blok gwiazdy Wlazłego,
a chwilę później atak przyjaciela Nowakowskiego - Kurka dał
bełchatowianom piłkę meczową. Drugi czas wykorzystał szkoleniowiec gospodarzy.
-Nie rozluźniamy się, okej?
Nie możemy teraz stracić tej piłki. Ratujemy się, a dopiero potem staramy się
ugrać szybką, a co najważniejsze dobrą akcję! Jeszcze trochę!
-Dawać, dawać! – można było
usłyszeć podobny okrzyk do tego który wołany był na czasie trzy punkty temu.
Teraz jedynie był on głośniejszy, bo i siatkarze byli jeszcze bardziej
zdeterminowani.
Po drugim i ostatnim czasie remis
dla swojego zespołu dwukrotnie ratował Grozer, a po bloku Piotra Nowakowskiego,
to Resovia miała piłkę meczową. Szybko to wszystko się zmieniało, więc tym
samym o przerwę poprosił Jacek Nawrocki. Gdy wydawało się, że mecz został już
rozstrzygnięty, system challenge pozwolił bełchatowianom przedłużyć szanse na
wygraną, bo doprowadzono do remisu – po 16. Walka trwała nadal, bowiem
nieomylny był Grozer, na którym opierała się teraz siła rzeszowian i tak oto na tablicy wyników
pojawiło się 19:18. Błąd Kurka w ataku zakończył ten siatkarski
pojedynek przy stanie 20.18.
W tym momencie cała hala
oszalała. Nie można było nawet usłyszeć własnych myśli, wszyscy krzyczeli, bili
brawo, śpiewali. I to w jednym momencie. Spiker próbował przekrzyczeć tłum
kibiców, ale zbytnio mu się to nie udawało. Cały sztab wbiegł na parkiet, gdzie
sami siatkarze już szaleli z radości. A ona stała z boku i uśmiechała się
widząc ten widok. Widok wielkiego wybuchu radości siatkarzy i klubowych
pomocników, którzy biegali po całym parkiecie i ściskali się wzajemnie. Co
najmniej jakby to był mecz o złoty medal.
Roześmiała się, ale zaraz
zwróciła na inny, niecodzienny ostatnio widok. Bo oto przed sobą zobaczyła Piotra
Nowakowskiego, który słuchając czegoś, co powiedział do niego Grzegorz Kosok,
uśmiechnął się kręcąc głową, kiedy ustawiali się oczekując na nagrodę
najlepszego zawodnika spotkania. Tamten jedynie poklepał go po plecach, dalej
coś do niego mówiąc. Ten jedynie próbował zgromić przyjaciela wzrokiem, ale
Kosa nie zwracał uwagi na jego minę.
-MVP dzisiejszego meczu
zostaje… Siatkarz Asseco Resovi Rzeszów, gracz z numerem cztery… Piotr
Nowakowski! – po krótkiej chwili ciszy można było usłyszeć werdykt i radość
rzeszowskich kibiców, którzy zaczęli skandować jego nazwisko, tak jak i ona,
mocno bijąc brawo. W odpowiedzi, zawodnik roześmiał się jeszcze bardziej niż
wcześniej i został wypchnięty do przodu przez kolegów z drużyny. Zaraz znalazł
się przy mężczyźnie, który serdecznie mu gratulował darując mu kruchą
statuetkę. Tamten uścisnął dłoń starszego człowieka i kręcąc się dookoła uniósł
nagrodę w górę. A potem zatrzymał się wprost przed nią i zaraz znikł uśmiech z
jego twarzy. Odwrócił się więc szybko i wrócił do klubowych kolegów, również i
od nich dostając gratulacje. Zwłaszcza od Grześka, który tak jak wcześniej
klepał go po plecach, przed tym pokazując na niego wyciągniętym, wskazującym
palcem.
-Boże, co za spotkanie –
roześmiał się Jacek, gdy i oni jako sztab szkoleniowy, gratulowali siatkarzom
tej pięknej, a jednocześnie morderczej wygranej. Kiwnęła tylko głową i mruknęła
coś w odpowiedzi, jednak nie dokończyła swej wcześniej wypowiedzi, bo oto jej
dłonie, podczas przybijania piątek zetknęły się z długimi palcami
Nowakowskiego. Przygryzła wargę, kiedy odwrócił od niej swój wzrok.
Było jej przykro. Potrafił cieszyć się z wszystkimi, tylko nie z nią. A ona też przecież była członkiem sztabu szkoleniowego…
Było jej przykro. Potrafił cieszyć się z wszystkimi, tylko nie z nią. A ona też przecież była członkiem sztabu szkoleniowego…
-A ty nie idziesz do domu? –
zapytał ot tak, po prostu wchodząc do jej gabinetu, tak jakby nic się nie
stało, że przez te kilka dni całkowicie ją unikał i ignorował. Nie
odpowiedziała, tylko odwróciła się do swojego wcześniejszego zajęcia, zanim
zerknęła na swojego gościa. – Aha, rozumiem. Teraz ze sobą nie rozmawiamy.
-To nie ja o tym zadecydowałam
– warknęła, odwracając się szybko w jego stronę – To ty od kilku dni
zachowujesz się, jakbym była winna, że znam Seweryna i że on tak jakby
zwerbował Olę. Ale zrozum, ja nie mam nic z tym wspólnego, jasne? Nigdy nie
chciałam nikomu sprawiać żadnych kłopotów! Przykro mi, że tym razem to wszystko
dotknęło i ciebie. – odwróciła się w stronę okna – Wcale nie przyjechałam tu
rozrabiać, tylko uciec od swojego wcześniejszego życia, ale… trudno.
-Masz rację. Trudno. -
usłyszała jego słowa i dźwięk otwieranych drzwi, a potem z powrotem ich zamykanie.
Rzuciła długopisem w stronę
okna. Naprawdę nie chciała go zranić, ale on chyba myślał, że jest inaczej.
Westchnęła. To był dobry człowiek, dobry chłopak, który z dnia na dzień…
Zaklęła, widząc, która jest godzina. Wyjrzała przez okno. Jakoś nie bardzo
uśmiechało jej się wracanie do domu. Samej, piechotą. Zwłaszcza po tym pierwszym
meczu...
Zerknęła szybko na swoje
odbicie w lustrze, uśmiechając się sztucznie. Jakoś nie cieszyła się, że najbliższe
godziny znów ma spędzić w towarzystwie rozentuzjazmowanych
siatkarzy. Nie, w sumie to jej tak bardzo nie przeszkadzało, bardziej
przeszkadzała jej obecność wielce obrażonego na nią Piotra Nowakowskiego.
No, ale
skoro obiecała Klaudii, że pojawi się z nią na tej imprezie, niech będzie. I
tak była jej cholernie wdzięczna, że Kosok z powrotem podwiózł ją do domu, przy
okazji czekając aż się przyszykuje.
Odwróciła się od lustra i założyła skórzaną
kurtkę na ramiona, po czym do ręki wzięła swoją ulubioną torebkę.
-Wychodzę
– wetknęła głowę do pokoju Olgi i odezwała się do przyjaciół, którzy namiętnie
oglądali jakiś film na laptopie dziewczyny.
-Baw się
dobrze – usłyszała głos Wójcik i westchnęła, przymykając im drzwi.
-No, no
ale żeście się ubrali pod kolor. Zmówiliście się, czy jak? – usłyszała śmiech
blondynki, której kompletnie się tu nie spodziewała. Zerknęła więc szybko na
Kosoka, który był całkowicie inaczej ubrany niż ona, ale który również się
śmiał.
-Nie
rozumiem? – zapytała, poprawiając spadającą torebkę z jej ramienia.
-No
spójrzcie na siebie – pokręciła głową i chwyciła jakiegoś chłopaka pod rękę.
Dopiero za chwilę, gdy ta ciągle psująca się lampa przed blokiem, skutecznie
oświetliła twarz ich towarzysza, spostrzegła o kogo chodzi.
I tak
oto przed sobą miała Nowakowskiego, który naprawdę był ubrany tak jakby
wcześniej to ze sobą omówili – ciemne buty, spodnie i możliwe, że czarna
koszula. I pasował do niej idealnie, gdyż ta miała małą czarną, świetnie
dopasowaną do jej sylwetki, a także czarne szpilki i jej ukochaną czarną
torebeczkę.
-No tak
czasem bywa – Piotrek skwitował szybko i krótko, dokładnie ją obserwując.
Jednak czując na sobie jej spojrzenie, speszył się i dla niepoznaki zaczął
rozglądać się dookoła.
-Dobra, idziemy
– zarządził Kosok, widząc zachowanie obojga przyjaciół.
Tańczyła
już chyba ze wszystkimi, tylko nie z Nim. Z tym, który prawie całą imprezę
spędził siedząc na miejscu i popijając różnorakie drinki, przy okazji bacznie
ją obserwując. Wyjątkiem była chwila, gdy tańczył z kumplami jakiś taniec
radości, który niewątpliwie powstał w szatni zaraz po meczu. A tak… No szczerze
mówiąc, miała tego dosyć, ale próbowała to jakoś ignorować i szaleć na
parkiecie z innymi zawodnikami, a tym akurat jak najmniej się przejmując.
I szło
jej to naprawdę nieźle, dopóki nie została wtoczona w ramiona innego partnera.
Zaraz też z uśmiechem dźwignęła głowę w geście przeproszenia za tak furiacką
zamianę, kiedy spostrzegła, że przed nią stoi wysoki blondyn i patrzy na nią
tak dziwnie.
-Nie
uciekaj, proszę – poprosił, kiedy wyswobadzała się z jego uścisku i już prawie
od niego odbiegała, kiedy ten złapał ją za nadgarstek – Porozmawiajmy na
spokojnie, dobrze? – drapnął się po lewym policzku i przepraszając inne pary szalejące
na parkiecie, zaprowadził ją do stolika, przy którym spędził pół nocy.
Usiadła,
zdala od niego, patrząc na niego niepewnie i jakby z nutą nieufności.
-Inga,
przepraszam. Masz rację, dziwnie się zachowywałem. Po prostu ta sytuacja z Olą…
Zabolało mnie, że to akurat Twój facet zwerbował moje kochanie i… Faktycznie,
myślałem, że to Ty wszystko ukartowałaś, bo… No nie wiem? Już wtedy przy tej
oficjalnej prezentacji dziwnie się zachowałaś. I nie wiem… Połączyłem jakieś
dziwne fakty i… Nie miałem prawa, wiem, ale… Nie myślałem racjonalnie. Chciałem
znaleźć jakąś odpowiedź, dlaczego, no i tak jakoś wyszło… Przepraszam.
-Nie
potrafiłeś dopuścić do siebie myśli, że to Ola może być wszystkiemu winna? –
pokiwał smutno głową – Więc, zwaliłeś to na mnie, bo przecież twoja ukochana
jest idealna… - teraz to już kompletnie spuścił wzrok. – W porządku. Trudno.
-Nie
miałem prawa, wiem, ale…
-Dobrze,
nie tłumacz się już. Pewnie zrobiłabym tak samo. Może nawet i tak zrobiłam.
-Nie
rozumiem?
-Długa
historia, wiele tłumaczenia. Ale nie martw się, nic nie knuję. Nigdy tego nie
robiłam – uśmiechnęła się sztucznie i wstając z siedzenia podążyła prosto do
baru. Wiedziała, że odprowadza ją tam wzrokiem, bo czuła to spojrzenie nawet
przez grubszy materiał czarnej sukienki.
Znowu mi się komentarze dodawać nie chcą, eh XD ale teraz tak: Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze w końcu jest jakieś opowiadanie o mojej najukochańszej Sovii.<3 a Pitera to ja ubóstwiam! ;) biedak, cos zle fakty pokojarzył.. dobrze, że już że soba to i owo wyjaśnili. :D Twojego bloga też dodaje do linkow;) będę wpadać. Pozdrawiam, [love-scars]
OdpowiedzUsuńja mówię od razu: zaczęłam czytać! w połowie czwartego jestem ogólnie. trochę mi zajmie, bo mam teraz cały tydzień zawalony, no ale informuję, że czytam i dokończę.
OdpowiedzUsuńa przybywam z komentarzem, bo nie do końca wiem, czy mamy Cię informować o nowych notkach. szczerze mówiąc, nie przepadam za tym i ogólnie za zaśmiecaniem bloga tymi informacjami.
tak czy siak, pierwszy się właśnie przed chwilą na Brygadzie pojawił.
pozdrawiam,
Ife.