20.07.2012

Rozdział siódmy.

To chyba był jeden z ważniejszych meczy w sezonie, bo oto właśnie dzisiaj 12 października 2011 roku Asseco Resovia Rzeszów grała u siebie z PGE Skrą Bełchatów. Od dawna czekano na taki mecz, jak ten – nazywany „hitem kolejki”. I bez wątpienia takowym hitem był.
Właśnie odbywał się piąty set, a Rzeszów już prowadził 3:1. Wszystko działo się tak szybko. Siatkarze walczyli z różnym bólem i zmęczeniem, doskonale to było widać. Jednak nikt nie zamierzał oddawać zwycięstwa bez walki. Miejscowi, czyli rzeszowianie spisywali się dziś znacznie lepiej w bloku, dzięki czemu zdołali odzyskać prowadzenie 7:6. A przepisowa zmiana stron nastąpiła po nieudanym serwisie Bartosza Kurka ze Skry. Pojawienie się w polu serwisowym Grozera, dało jego „pasiastej” drużynie przewagę. O czas poprosił szkoleniowiec Skry Bełchatów przy stanie 10:8. Po kilku akcjach jego podopiecznym udało się osiągnąć założony cel, dogonili przeciwników. Błąd w ataku Lotmana dał im remis, po 12. Grę zdecydował się przerwać trener gospodarzy - Andrzej Kowal.
-Spokojnie chłopcy. Odpocznijcie tą chwilę. Jest dobrze. Dzieli nas tylko kilka punktów do końca.
-Tak jak ich – mruknął Ignaczak.
-Igła…  
-Ale ja nie mówię, że my tego nie wygramy. – roześmiał się – Dawać, dawać! Jeszcze trzy punkty!
Po czasie przyjmujący Asseco Resovii nie zdołał przebić się przez blok gwiazdy Wlazłego, a chwilę później atak przyjaciela Nowakowskiego - Kurka dał bełchatowianom piłkę meczową. Drugi czas wykorzystał szkoleniowiec gospodarzy.
-Nie rozluźniamy się, okej? Nie możemy teraz stracić tej piłki. Ratujemy się, a dopiero potem staramy się ugrać szybką, a co najważniejsze dobrą akcję! Jeszcze trochę!
-Dawać, dawać! – można było usłyszeć podobny okrzyk do tego który wołany był na czasie trzy punkty temu. Teraz jedynie był on głośniejszy, bo i siatkarze byli jeszcze bardziej zdeterminowani.
Po drugim i ostatnim czasie remis dla swojego zespołu dwukrotnie ratował Grozer, a po bloku Piotra Nowakowskiego, to Resovia miała piłkę meczową. Szybko to wszystko się zmieniało, więc tym samym o przerwę poprosił Jacek Nawrocki. Gdy wydawało się, że mecz został już rozstrzygnięty, system challenge pozwolił bełchatowianom przedłużyć szanse na wygraną, bo doprowadzono do remisu – po 16. Walka trwała nadal, bowiem nieomylny był Grozer, na którym opierała się teraz siła rzeszowian i tak oto na tablicy wyników pojawiło się 19:18. Błąd Kurka w ataku zakończył ten siatkarski pojedynek przy stanie 20.18.
 W tym momencie cała hala oszalała. Nie można było nawet usłyszeć własnych myśli, wszyscy krzyczeli, bili brawo, śpiewali. I to w jednym momencie. Spiker próbował przekrzyczeć tłum kibiców, ale zbytnio mu się to nie udawało. Cały sztab wbiegł na parkiet, gdzie sami siatkarze już szaleli z radości. A ona stała z boku i uśmiechała się widząc ten widok. Widok wielkiego wybuchu radości siatkarzy i klubowych pomocników, którzy biegali po całym parkiecie i ściskali się wzajemnie. Co najmniej jakby to był mecz o złoty medal.
Roześmiała się, ale zaraz zwróciła na inny, niecodzienny ostatnio widok. Bo oto przed sobą zobaczyła Piotra Nowakowskiego, który słuchając czegoś, co powiedział do niego Grzegorz Kosok, uśmiechnął się kręcąc głową, kiedy ustawiali się oczekując na nagrodę najlepszego zawodnika spotkania. Tamten jedynie poklepał go po plecach, dalej coś do niego mówiąc. Ten jedynie próbował zgromić przyjaciela wzrokiem, ale Kosa nie zwracał uwagi na jego minę.
-MVP dzisiejszego meczu zostaje… Siatkarz Asseco Resovi Rzeszów, gracz z numerem cztery… Piotr Nowakowski! – po krótkiej chwili ciszy można było usłyszeć werdykt i radość rzeszowskich kibiców, którzy zaczęli skandować jego nazwisko, tak jak i ona, mocno bijąc brawo. W odpowiedzi, zawodnik roześmiał się jeszcze bardziej niż wcześniej i został wypchnięty do przodu przez kolegów z drużyny. Zaraz znalazł się przy mężczyźnie, który serdecznie mu gratulował darując mu kruchą statuetkę. Tamten uścisnął dłoń starszego człowieka i kręcąc się dookoła uniósł nagrodę w górę. A potem zatrzymał się wprost przed nią i zaraz znikł uśmiech z jego twarzy. Odwrócił się więc szybko i wrócił do klubowych kolegów, również i od nich dostając gratulacje. Zwłaszcza od Grześka, który tak jak wcześniej klepał go po plecach, przed tym pokazując na niego wyciągniętym, wskazującym palcem.
-Boże, co za spotkanie – roześmiał się Jacek, gdy i oni jako sztab szkoleniowy, gratulowali siatkarzom tej pięknej, a jednocześnie morderczej wygranej. Kiwnęła tylko głową i mruknęła coś w odpowiedzi, jednak nie dokończyła swej wcześniej wypowiedzi, bo oto jej dłonie, podczas przybijania piątek zetknęły się z długimi palcami Nowakowskiego. Przygryzła wargę, kiedy odwrócił od niej swój wzrok.
Było jej przykro. Potrafił cieszyć się z wszystkimi, tylko nie z nią. A ona też przecież była członkiem sztabu szkoleniowego…

-A ty nie idziesz do domu? – zapytał ot tak, po prostu wchodząc do jej gabinetu, tak jakby nic się nie stało, że przez te kilka dni całkowicie ją unikał i ignorował. Nie odpowiedziała, tylko odwróciła się do swojego wcześniejszego zajęcia, zanim zerknęła na swojego gościa. – Aha, rozumiem. Teraz ze sobą nie rozmawiamy.
-To nie ja o tym zadecydowałam – warknęła, odwracając się szybko w jego stronę – To ty od kilku dni zachowujesz się, jakbym była winna, że znam Seweryna i że on tak jakby zwerbował Olę. Ale zrozum, ja nie mam nic z tym wspólnego, jasne? Nigdy nie chciałam nikomu sprawiać żadnych kłopotów! Przykro mi, że tym razem to wszystko dotknęło i ciebie. – odwróciła się w stronę okna – Wcale nie przyjechałam tu rozrabiać, tylko uciec od swojego wcześniejszego życia, ale… trudno.
-Masz rację. Trudno. - usłyszała jego słowa i dźwięk otwieranych drzwi, a potem z powrotem ich zamykanie.
Rzuciła długopisem w stronę okna. Naprawdę nie chciała go zranić, ale on chyba myślał, że jest inaczej. Westchnęła. To był dobry człowiek, dobry chłopak, który z dnia na dzień… Zaklęła, widząc, która jest godzina. Wyjrzała przez okno. Jakoś nie bardzo uśmiechało jej się wracanie do domu. Samej, piechotą. Zwłaszcza po tym pierwszym meczu...

Zerknęła szybko na swoje odbicie w lustrze, uśmiechając się sztucznie. Jakoś nie cieszyła się, że najbliższe godziny znów ma spędzić w towarzystwie rozentuzjazmowanych siatkarzy. Nie, w sumie to jej tak bardzo nie przeszkadzało, bardziej przeszkadzała jej obecność wielce obrażonego na nią Piotra Nowakowskiego.
No, ale skoro obiecała Klaudii, że pojawi się z nią na tej imprezie, niech będzie. I tak była jej cholernie wdzięczna, że Kosok z powrotem podwiózł ją do domu, przy okazji czekając aż się przyszykuje.
 Odwróciła się od lustra i założyła skórzaną kurtkę na ramiona, po czym do ręki wzięła swoją ulubioną torebkę.
-Wychodzę – wetknęła głowę do pokoju Olgi i odezwała się do przyjaciół, którzy namiętnie oglądali jakiś film na laptopie dziewczyny.
-Baw się dobrze – usłyszała głos Wójcik i westchnęła, przymykając im drzwi.

-No, no ale żeście się ubrali pod kolor. Zmówiliście się, czy jak? – usłyszała śmiech blondynki, której kompletnie się tu nie spodziewała. Zerknęła więc szybko na Kosoka, który był całkowicie inaczej ubrany niż ona, ale który również się śmiał.
-Nie rozumiem? – zapytała, poprawiając spadającą torebkę z jej ramienia.
-No spójrzcie na siebie – pokręciła głową i chwyciła jakiegoś chłopaka pod rękę. Dopiero za chwilę, gdy ta ciągle psująca się lampa przed blokiem, skutecznie oświetliła twarz ich towarzysza, spostrzegła o kogo chodzi.
I tak oto przed sobą miała Nowakowskiego, który naprawdę był ubrany tak jakby wcześniej to ze sobą omówili – ciemne buty, spodnie i możliwe, że czarna koszula. I pasował do niej idealnie, gdyż ta miała małą czarną, świetnie dopasowaną do jej sylwetki, a także czarne szpilki i jej ukochaną czarną torebeczkę.
-No tak czasem bywa – Piotrek skwitował szybko i krótko, dokładnie ją obserwując. Jednak czując na sobie jej spojrzenie, speszył się i dla niepoznaki zaczął rozglądać się dookoła.
-Dobra, idziemy – zarządził Kosok, widząc zachowanie obojga przyjaciół.

Tańczyła już chyba ze wszystkimi, tylko nie z Nim. Z tym, który prawie całą imprezę spędził siedząc na miejscu i popijając różnorakie drinki, przy okazji bacznie ją obserwując. Wyjątkiem była chwila, gdy tańczył z kumplami jakiś taniec radości, który niewątpliwie powstał w szatni zaraz po meczu. A tak… No szczerze mówiąc, miała tego dosyć, ale próbowała to jakoś ignorować i szaleć na parkiecie z innymi zawodnikami, a tym akurat jak najmniej się przejmując.
I szło jej to naprawdę nieźle, dopóki nie została wtoczona w ramiona innego partnera. Zaraz też z uśmiechem dźwignęła głowę w geście przeproszenia za tak furiacką zamianę, kiedy spostrzegła, że przed nią stoi wysoki blondyn i patrzy na nią tak dziwnie.
-Nie uciekaj, proszę – poprosił, kiedy wyswobadzała się z jego uścisku i już prawie od niego odbiegała, kiedy ten złapał ją za nadgarstek – Porozmawiajmy na spokojnie, dobrze? – drapnął się po lewym policzku i przepraszając inne pary szalejące na parkiecie, zaprowadził ją do stolika, przy którym spędził pół nocy.
Usiadła, zdala od niego, patrząc na niego niepewnie i jakby z nutą nieufności.
-Inga, przepraszam. Masz rację, dziwnie się zachowywałem. Po prostu ta sytuacja z Olą… Zabolało mnie, że to akurat Twój facet zwerbował moje kochanie i… Faktycznie, myślałem, że to Ty wszystko ukartowałaś, bo… No nie wiem? Już wtedy przy tej oficjalnej prezentacji dziwnie się zachowałaś. I nie wiem… Połączyłem jakieś dziwne fakty i… Nie miałem prawa, wiem, ale… Nie myślałem racjonalnie. Chciałem znaleźć jakąś odpowiedź, dlaczego, no i tak jakoś wyszło… Przepraszam.
-Nie potrafiłeś dopuścić do siebie myśli, że to Ola może być wszystkiemu winna? – pokiwał smutno głową – Więc, zwaliłeś to na mnie, bo przecież twoja ukochana jest idealna… - teraz to już kompletnie spuścił wzrok. – W porządku. Trudno.
-Nie miałem prawa, wiem, ale…
-Dobrze, nie tłumacz się już. Pewnie zrobiłabym tak samo. Może nawet i tak zrobiłam.
-Nie rozumiem?
-Długa historia, wiele tłumaczenia. Ale nie martw się, nic nie knuję. Nigdy tego nie robiłam – uśmiechnęła się sztucznie i wstając z siedzenia podążyła prosto do baru. Wiedziała, że odprowadza ją tam wzrokiem, bo czuła to spojrzenie nawet przez grubszy materiał czarnej sukienki. 

2 komentarze:

  1. Znowu mi się komentarze dodawać nie chcą, eh XD ale teraz tak: Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze w końcu jest jakieś opowiadanie o mojej najukochańszej Sovii.<3 a Pitera to ja ubóstwiam! ;) biedak, cos zle fakty pokojarzył.. dobrze, że już że soba to i owo wyjaśnili. :D Twojego bloga też dodaje do linkow;) będę wpadać. Pozdrawiam, [love-scars]

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mówię od razu: zaczęłam czytać! w połowie czwartego jestem ogólnie. trochę mi zajmie, bo mam teraz cały tydzień zawalony, no ale informuję, że czytam i dokończę.
    a przybywam z komentarzem, bo nie do końca wiem, czy mamy Cię informować o nowych notkach. szczerze mówiąc, nie przepadam za tym i ogólnie za zaśmiecaniem bloga tymi informacjami.
    tak czy siak, pierwszy się właśnie przed chwilą na Brygadzie pojawił.
    pozdrawiam,
    Ife.

    OdpowiedzUsuń