Tak, to była chyba jedna z
ważniejszych nocy dla polskiego kibica. To dziś miało się okazać, z jakim medalem,
oprócz wywalczonej kwalifikacji olimpijskiej w dniu wczorajszym z Brazylią,
nasi siatkarze powrócą do kraju. Wszyscy trzymali kciuki za te złote krążki,
mocno im kibicując mimo bardzo wczesnej pory, ale także wielu późniejszych, czekających
na nich obowiązków.
Kciuki ściskali i oni – grupa
przyjaciół z Rzeszowa. W piątkę zasiedli przed telewizorem by kibicować
szóstemu członkowi ich paczki, który zaczynał grę w podstawowym składzie z
numerem jeden na biało – czerwonej koszulce. Nie zwracali uwagi na to, że był
środek nocy, podczas której w ogóle nie zmrużyli oka. Korzystając z okazji, że
z samego rana był mecz - zrobili sobie przyjacielski wieczór, który skutkował
ich świetnym humorem, zwłaszcza podczas rytualnej przedmeczowej rozmowy
Nowaczyk z Nowakowskim. Wtedy też wszyscy razem wydarli mu się do ucha, że
życzą powodzenia. Niestety, nie było czasu na dłuższą pogawędkę, bo musiał
zbierać się na spotkanie. Ale obiecał, że zrobią, co w ich mocy.
-Boże, wygrajcie to! – jęczała Klaudia w
tie-breaku, siedząc i opierając się o Grzesia. Olga z Maćkiem również rozsiedli
się na kanapie, a Inga po prostu siedziała przed telewizorem, mocno trzymając
poduszkę, którą rzucała po każdej nieudanej akcji. - Jeszcze mamy w zapasie
trochę punktów...
-Ale oni stoją! – wrzeszczał Grzesiek
– Po co ugrać ten jeden punkt, no po co?!
-Ciszej – syknęła Olga, która
próbowała jakoś okiełznać towarzystwo – Przecież jest środek nocy.
-Raczej nad ranem. A tak w
ogóle to... Nie ma spania, siatkarze grają! – wykrzyknęła znów nieźle wstawiona
Klaudia, ale dostała z poduszki od Ingi – Au, Ty też?
-Raczej chciałybyśmy tu
jeszcze trochę pomieszkać.
-Okej... Już jestem cicho –
mruknęła tylko niezadowolona dziewczyna, po czym można było usłyszeć i maćkowy
krzyk „No nie!”.
-Kochanie... – zaczęła mówić
coś Olga, ale zaraz też krzyknęła – Ludzie, no...
-I jeszcze zepsuta zagrywka. –
rzucił ktoś, a reszta przeklęła. – Dobrze, Ruski też!
-No niby tak, ale patrzcie
środek – rzucił niepocieszony Kosok, kręcąc głową z niedowierzaniem
-Kurek, chłopaku... Ja Cię
błagam – biadoliła Inga, przytulając się jeszcze mocniej do wcześnie rzuconej
poduszki. – Skończ to, no!
-No nie! Kurwa mać! I
przegrali wygrany mecz! – zaczęli wszyscy jęczeć.
To był koniec tak pięknego
spotkania, podczas którego Polacy prawie pokonali Rosjan. No właśnie... prawie.
A złoty medal Pucharu Świata przeszedł im koło nosa i musieli się zadowolić
jedynie srebrnym krążkiem. I tą najważniejszą i najcenniejszą kwalifikacją
Olimpijską...
-Wstawać dziewczyny, idziemy
robić śniadanie. – zarządziła Inga, a dwie przyjaciółki spojrzały na nią jak na
jakąś wariatkę. – No, wstawać.
-O piątej rano śniadanie?
-To, chociaż walniemy każdemu
po kawie. Przecież już się nie opłaca spać – wzruszyła ramionami.
Musiała coś zrobić. Musiała
się czymś zająć, by nie myśleć o tym, że przegrali wygrany mecz. Musiała coś
porobić, by nie marudzić na odwieczne reklamy na Polsacie Sport, które ciągnęły
się w nieskończoność. Zwłaszcza teraz, gdy tak bardzo chciała zobaczyć go z
medalem na drugim stopniu podium.
Przewróciła się na drugi bok,
próbując zignorować ten uporczywy dźwięk dzwonka. Wiedziała doskonale, że za
ścianą, w tej chwili Olga robi dokładnie to samo, ale jak zwykle to ona była
zmuszona wstać spod ciepłej pościeli. Westchnęła, otwierając powoli powieki i
zerkając na elektroniczny zegarek. Był środek nocy, a ktoś natarczywie próbował
je obudzić. Wtedy, gdy przecież najlepiej się śpi. Zwłaszcza, gdy dopiero, co
człowiek się położył. Bez pośpiechu odrzuciła kołdrę, marudząc pod nosem wstała
z łóżka i wyszła ze swojego pokoju, drepcząc przez cały, oświetlony już
wcześniej, korytarz. W uchylonych drzwiach do pokoju przyjaciółki pojawiła się
jej rozczochrana głowa i ziewająca buzia.
-Kogo niesie? – warknęła,
przecierając zaspane oczy
-Zaraz zobaczymy – syknęła
Inga nie patrząc przez wizjer, a tylko przekręcając zamek oraz naciskając na
klamkę. Nie powinna tego robić, ale chciała jak najszybciej przerwać ten
przeszywający w uszach dźwięk dzwonka. Zaraz po uchyleniu drzwi miała ochotę naskoczyć
na tego kogoś, ale gdy spostrzegła, kto stoi centralnie pod żarówką dającą
oświetlenie na całe czwarte piętro, po prostu stanęła jak wryta. Nie wiedziała,
co ma zrobić, co powiedzieć. Nie myślała już nad niczym, tylko wpatrywała się w
nocnego intruza.
-Przepraszam, że przychodzę o
tej porze, ale... – nie dane mu było dokończyć swojego wytłumaczenia, bo po
prostu rzuciła się prosto w jego szerokie ramiona. Siatkarz nie spodziewał się,
aż takiego przywitania, dlatego nieźle nim zatoczyło, gdy ją łapał, ale udało
mu się ją utrzymać. A ta nic nie robiąc sobie ze zwisającej z jego prawego ramienia
torby, jeszcze mocniej się w niego wtuliła i tylko wyszeptała w zagłębienie
jego szyi krótkie „Dobrze, że jesteś”. – Jestem, jestem. – wyjęczał.
-Dziewczyno, puść go do
środka. – zaraz przytomnie zareagowała Wójcik – Chyba nie po to tu jest, byś go
męczyła na środku korytarza. Poza tym, nie tylko Ty chciałabyś się przywitać z
olimpijczykiem.
Podziałało. Na te słowa Inga
oderwała się od chłopaka, ale chwyciła go za dłoń i pociągnęła do mieszkania,
zamykając za nimi drzwi. Tamten jedynie się skrzywił, co doskonale, mimo że o
tej porze, zauważyła Olga. Od razu zapytała go, co się stało. Tamten jedynie głośno
odpowiedział, że powoli zaczyna szwankować mu kręgosłup i że jest odrobinę zmęczony
tym całym turniejem. Przyjaciółki jednomyślnie zarządziły masaż, a potem
szatynka delikatnie go przytuliła.
-Nienawidzę Cię za porę, w
której przychodzisz, ale cieszę się, że Cię widzę. Gratuluję – na te słowa
roześmiał się dziękując, a ona szybko ucałowała go w policzek – Dobra, a teraz
lecę spać, bo przecież rano trzeba się ruszyć na uczelnie.
-Ja...
-Tak wiem, nie idziesz. –
puściła oczko, przerywając powstałą myśl w głowie Nowaczyk - Ale... Błagam,
cokolwiek byście nie robili, dajcie spać, okej?
Ruda spiorunowała ją wzrokiem,
a Nowakowski tylko obiecał, że będą najciszej jak potrafią i życzył jej miłych
snów. Na co ona ze śmiechem odpowiedziała, że były miłe, dopóki nie dzwonił w
ten cholerny dzwonek i potem po prostu ulotniła się za drzwiami swojego pokoju.
-Rozbieraj się. – zarządziła
Inga chwilę po tym, a tamten spojrzał na nią z zaskoczeniem – No co?
-Tak tu i teraz? A może
przejdziemy najpierw do sypialni, by nie obudzić Olgi? – poruszał znacząco
brwiami, a tamta stanęła jak skamieniała. W momencie też spąsowiała, kompletnie
nie wiedząc, co ma odpowiedzieć – Hej, żartuję tylko.
-Ta kadra zdecydowanie źle na
Ciebie wpływa – stwierdziła mruknąwszy, kiedy ten nie potrafił pohamować
swojego śmiechu. Nic jej na to nie odpowiedział, a jedynie stwierdził, że ma coś
dla niej, o co na pewno nie będzie zła. I wtedy rozsunął kurtkę, a jej oczom
ukazał się srebrny medal zawieszony na jego szyi. Zaraz też podeszła bliżej i chwyciła
go w swoje obie dłonie. Obejrzała z dwóch stron i przygryzła wargę – I co? - przeniosła
wzrok ze srebrnego kruszcu i wbiła wzrok w oczy Nowakowskiego. – Inguś, tylko
nie płacz...
-Jest piękny...
-Prawie złoty. – wyszeptał,
widocznie w głowie odtwarzając sobie ten ostatni mecz. Nie mogła patrzeć jak
znów przeżywa tą cholerną porażkę z Rosją, dlatego czym prędzej, po raz kolejny
już, wtuliła się w jego tors. – Ale chociaż mamy kwalifikację olimpijską, co
nie?
-I to po to tam jechaliście –
przypomniała mu, dźwigając głowę i opierając ją na jego piersi, a ten tylko
westchnął i przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej. Miała racje. To był ich
cel, który osiągnęli. A srebrny medal to przecież... Drugi to jest zawsze
pierwszy przegrany.
-Au! Musisz tak mocno? –
usłyszała jego jojczenie kiedy leżał na jej łóżku jedynie w bieliźnie i poddawał
się jej masażom. – Ała, no! Co ja ci takiego zrobiłem, że teraz tak się mścisz?
O jeju, Inga...
-Zostawiłeś mnie tu samą na
tyle! – mruknęła cicho, ale wystarczająco by to usłyszał.
-Przecież oddałem Ci za to mojego
misia! – wyjęczał znów, a tamta z uśmiechem na ustach rozejrzała się po pokoju
i zatrzymała swój wzrok na malutkiej niebieskiej maskotce, którą dostali
wszyscy reprezentanci, stojący na drugim stopniu podium. A teraz ona znajdowała
się na biurku zagraconym notatkami.
-A ja dałam ci za to jeść! –
przekomarzała się dalej.
-Myślałem, że za to, że
przyjechałem tu po nocy – stwierdził, odwracając się na plecy i lustrując ją
wzrokiem.
-Za to, że przyjechałeś,
łaskawie otworzyłam Ci drzwi i przerwałam mój sen. – pokręciła głową ze
śmiechem.
-Ach tak? Przecież nie wiedziałaś,
kto tak namiętnie dzwoni. – założył ręce na swoich piersiach i zmarszczył brwi.
Znów uśmiech zagościł na jej wargach, po raz kolejny dziś roześmiała się. – No,
co?
-Nic – pokręciła głową.
-No powiedz... – podniósł się
na łokciach i spojrzał na nią badawczo – No, mów!
-Nieważne, wracamy do masażu –
zarządziła, a tamten posłusznie przewrócił się z powrotem na brzuch i ułożył
się wygodniej na jej poduszce.
-Ale wszystko w porządku?
-W jak najlepszym –
odpowiedziała, mierzwiąc mu włosy, na co zareagował tylko mruknięciem pełnym
aprobaty. – Masaż pleców i co? Głowy też?
-Możesz mnie całego wymasować.
Poddaje się – wymruczał, a ta tylko zachichotała.
Był niemożliwy, ale to cały
on... Niby taki cichy, ale to tylko pozory. Po prostu zachowywał odpowiedni
dystans. A z biegiem czasu i on poznawał ludzi, i oni jego. A kiedy już to się
stało – chłopak był całkiem inny. Nie był żadnym Cichym Pitem, jak to nazywali
go inni. Był po prostu Piotrkiem Nowakowskim. I świetnym przyjacielem.
Nawet nie wiedziała, kiedy, a już
leżała pod ścianą, wtulona w swoją poduszkę. Obok niej znajdował się
Nowakowski, którego zatrzymała na noc, twierdząc, że nie puści go nigdzie o tej
porze. Już prawie świtało, a oni nadal nie spali. Piotrek w ciszy wpatrywał się
w okno i ewidentnie o czymś rozmyślał. A ona nie potrafiła oderwać od niego
swojego wzroku. Lustrowała każde jego ciche westchnięcie, każde mrugnięcie
powiekami – po prostu każdy gest, który wykonał.
Po chwili zerknął na nią, nie potrafiąc ukryć swego rozbawienia. Jednak za chwilę zmienił swą minę i przygryzł niepewnie wargę.
Po chwili zerknął na nią, nie potrafiąc ukryć swego rozbawienia. Jednak za chwilę zmienił swą minę i przygryzł niepewnie wargę.
-Inga... Ale nie jesteście na
mnie złe, co nie? – zapytał nagle, a ta aż zmieniła pozycję i podparła głowę
swą lewą ręką.
-Niby, o co?
-No o tą porę... – westchnął –
Bo wiesz, zawsze ktoś przy mnie był gdy coś wygrywałem, a teraz jak tak
wracałem do tego Rzeszowa, to doszło do mnie, że... Teraz mam tylko Ciebie –
zakończył cicho i odchrząknął zawstydzony. – Więc...
-Rozumiem. – przerwała mu
nagle, jakby bojąc się, co może jeszcze powiedzieć - I dobrze, że jesteś. – po
tych słowach, przybliżyła się do niego i niechcący drażniąc go swymi rudymi włosami,
ucałowała szybko w policzek.
-To dobrze... Bo bardzo
tęskniłem, wiesz? – i znów zauważyła ten jego uśmiech, który błąkał się gdzieś po jego wargach.
-Tak, ja też... – mruknęła
nieśmiało. Nie dodała jednak dalszej myśli powstałej w głowie: „Nawet nie wiesz
jak bardzo”.
Ten rozdział jest niesamowity. Podoba mi się ta słodkość w nim.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie i mam nadzieję, że się nie mylę, że Piotrek zaczyna się zakochiwać. No bo oni najzwyczajniej w świecie flirtują, nooo! Razem powinni sobie poradzić :)
Takiej osobistości to też bym wybaczyła pobudkę w środku nocy :)
Pozdrawiam :*
nawet nie wiesz jak bardzo podoba mi się ten rozdział ! cieszę się, że ta wena wróciła i to jaak wróciła ! ; P stwierdzam bardzoo sympatyczny rozdział i Piotreek jest tutaaaj taki nooo....prosto do schrupaniaa. ; D bo ja wspominałam , że uwielbiam twojego Piotrka ? Jak nie to wspominam. ; ) booski chłopaak. ; d
OdpowiedzUsuń[uugh.blog.onet.pl]
haa, jestem! obiecałam poprawę i się z tej obietnicy wywiązuję. brawo, Aga, jestem z ciebie dumna!
OdpowiedzUsuńrodział podoba mi się bardzo, szczególnie końcówka, bo Pituś jest w niej tak awww!, chciałabym, żeby mój prywatny Pituś był taki, bo on tylko marudzi i marudzi... no, nic; nie można mieć wszystkiego, a ja jak zwykle odbiegam od tematu.
a i znalazłam sposób! czytam na smartfonie i wszystko widzę wyraźnie i w ogóle sorry za zamieszania, ale ja maruda jestem ogólnie i lubię gadać od rzeczy. unwichtig.
między Pitusiem a Ingą iskrzy, ach! jak ja to uwielbiam; niby nic, tylko przyjaźń, ale oboje mają coś tam w główkach i serce na widok drugiego łopocze. ale mam nadzieję, że za szybko nie wybuchnie między nimi gorące uczucie, że zaczną się poznawać lepiej i bach! wtedy Big Love!
No i za komentarz kilometrowy też dziękuję, lubię sobie poczytać coś na temat mojej nieudolnej grafomanii.
i lub Pitusia, trzeba go zrozumieć; ciężko chłopinie zaufać, ale... to dopiero półmetek i jeszcze mam pomysłów na historię tej pary, że ho ho! to do następnego, buziak. ;* wiesz gdzie szukać, Agg
Korzystając z tego, ze laptop chwilowo odmawia mi posłuszeństwa ( ja się z nim policzę, zakaz serfowania po necie przez miesiąc, o. ) , postanawiam nie czekać do jutra( która godzina jest, może bym zaczekala? ;)) i komentuje zacny rozdzial z telefonu. Like a boss. ;D
OdpowiedzUsuńLet's start.
Puchar świata - Ahh, te wspomnienia, te mecze, te nieludzkie pory grania, które mnie osobiscie odpowiadały. Wiem, jestem dziwna, ale ja moge oglądać mecze o każdej porze, a o godzinie duchow, czyli 3 , szczegolnie. ;) no i aż mi się tak cieplutko na serduszku zrobilo, ze przypomnialas mi te czasy. <3 danke. ;* i szkoda tego tie-breaka potwornie. ale z tego, co pamietam, to wygrana w 5 secie i tak by nie dala nam zlota, bo ruskie sobie już wczesniej wygrali, dzieki temu bilansowi setów, czy jak to tam sie nazywa. ale wiesz co? ja osobiście mam schize, bo nawet jak prowadzą juz nasi 24 do 14 i stracą 2 pkt z rzedu i nadal nie zakończą seta, to ja już obgryzam mojej wątpliwej jakości paznokietki i mam przed oczami ten set z ruskami. jak oni to przegrali? nie wiem do dziś. ale ta trauma pozostanie. ale co ja się dziwie, jak oni wszyscy tacy nierozmasowani byli xD doktor Sowa się nie popisał...dobra, ide dalej, bo tu o wiele ciekawszr rzeczy sie dzieją. ;D Inga i Piotruś, ajajajaj! Soł słit! Niby nic a jednak coś się dzieje. ;) ja to sie chyba masazem zajmę. A co! Idę ich tam w tej Resovii wymasowac za wszystkie czasy! Idziesz ze mna? ;) mówiłam nie raz, że przez masaz do serducha. i ja wiem, ze i tym razem moja przepowiednia się sprawdzi. Bo wiesz, cśś, ale ja to proroczka jestem. ;D co powiem, to sie spelni. Hahah xd no tak ja się nadaje do takiej roboty, bo psychike zjaraną mam dogłębnie. no normalnie zadnej komórki w mozgu juz nie mam, jak by Domestosem polal. O czym ja gadam?! Niewazne.
A teraz nie bylabym soba, gdybym nie odniosla się do Twojego odniesienia do mojego komentarza do Twojego rozdziału. Kto to rozumie, to wstaje! XD ja rozumiem, ale tylka z krzesła nie podniosę. ;D
To ja dziekuje za wyjaśnienie mi tego i owego. no i za Twoje miłe slowa rowniez bardzo dziękuję! ;** bardzo ciesze się, ze ktos to moje dziwaczne opowiadanie czyta i jeszcze chce mu sie komentowac. A mowilam jeszcze, ze KOCHAM TWOJE KOMENTARZE? no to mówię. Genialne sa! ;)
No, masz na kogo liczyc co do transportu, haha. A i nagroda będzie, nie martw sie;) jeju, ja sie nigdy tak nie rozpisywalam w komentarzach..co sie ze mną dzieje? XD i na pewno nie jestem na Ciebie zla!. Wręcz ubostwiam Twoje dlugasne, piekne komenty! (; db, ja koncze a i przepraszam za brak polskich znaków - telefon mnie nienawidzi. Pisałam ten komentarz jakieś pół godziny, bo literki mi sie dodawac nie chcialy..no nic, pozdrawiam cieplutko. ;** love-scars.