3.08.2012

Rozdział dziewiąty.

-Jezu, co się dzieje? – mruknęła zaspana, ziewając i podchodząc do kuchennego okna. Od samego rana można było usłyszeć jakieś huki, krzyki, przekleństwa - i już wiedziała, o co chodzi. Do ich bloku ktoś się przeprowadzał i od szóstej rano wnosił jakieś meble, czy co on tam miał na podstawionej ciężarówce.
-Co tak głośno? – wyjęczała Olga, siadając na swoim miejscu przy kuchennym stole.
-Ktoś się przeprowadza.
-Ale czy on musi to robić od szóstej rano?
-Widocznie musi. – wzruszyła ramionami, poprawiając firankę – Chcesz kawy? – tamta tylko nieprzytomnie pokiwała głową.
-O której wychodzisz? – zapytała Olga, kiedy w dłoniach już miała swój ulubiony kubek z parującą cieczą.
-Na ósmą mam być pod klubem, a co?
-A to może ja się z Tobą przejdę, co? Poranny spacer dobrze mi zrobi, a przy okazji może też poznam nowego sąsiada.
-Albo sąsiadkę.
-Albo sąsiadkę. – roześmiała się tamta. – To co?
-Pewnie, a przy okazji pójdziesz na zakupy, bo lodówka to już świeci pustkami. No nie rób takiej miny. -  prychnęła Inga - Karmisz Maćka, to polecisz po zaopatrzenie.
-No dobra no… - wyjęczała tamta i siorbnęła trochę kawy, a potem poczłapała do łazienki, zajmując ją przed rudą.

Prawie wszyscy stali pod halą w większej grupce i rozmawiali, śmiejąc się. Czekano na klubowy autokar, który miał wkrótce przyjechać i zawieść ich do Warszawy.
-Cześć resowiacy! – zawołała z daleka, a wszyscy jak jeden mąż skierowali głowy w jej stronę, gdy ta wskazała na szatynkę – Ta oto pani jedzie dziś z nami!
-Kolejna masażystka? – roześmiał się Grzesiek – Dla nas lepiej.
-Kosok, bo zaraz zadzwonię do Klaudii i… - pokręciła głową Olga, kiedy podeszły do siatkarzy i wymierzyła cios mocno w ramię bruneta.
-Au, bo będę miał siniaki i nawet Inga mi nie pomoże! A jak to tak grać z siniakami? Warszawiacy pomyślą, że tu na Podkarpaciu biją.
Wszyscy, łącznie ze sztabem szkoleniowym wybuchli śmiechem, kręcąc głowami.
Odwróciła się na chwilę z uśmiechem, gdyż zdawało jej się, że usłyszała przyjazd autokaru. Jednak zaraz jej mina zrzedła. Bo oto tam, dalej od nich stał sobie średniego wzrostu, dobrze zbudowany mężczyzna, który palił papierosa. Jęknęła. Nie spodziewała się go tutaj. Nie myślała, że będzie do tego zdolny po ostatnim razie. Bez słowa odeszła od Olgi, Kosoka i stojącego w pobliżu Nowakowskiego
-Hej, gdzie idziesz? – usłyszała pytanie przyjaciółki, jednak nie odpowiedziała na nie. Szybszym, zdenerwowanym krokiem ruszyła w stronę Seweryna.
-Czego chcesz? – burknęła.
-Czego chcę? Jeszcze masz czelność pytać? – zmrużył oczy, rzucając papierosa na jedną z kostek brukowych i przydeptując go butem – Pamiętasz co mi kiedyś obiecałaś? Że nikt się nie dowie. A tu co? Pan siatkarzyk patrzy teraz na mnie jakby nie dość mu było po ostatnim razie. Jakby chciał mnie dobić… - zerknęła szybko w kierunku Nowakowskiego, który wpatrywał się prosto w nich, zwracając na siebie uwagę całej grupki chłopaków.
-Ale on o niczym nie wie…
-Kłamiesz! – przymknął oczy, a ona poczuła jak nogi się pod nią uginają. Wiedziała co to oznacza... On powoli wpadał w furię.
-Nie kłamię. Nie wie o niczym, to jest nadal nasza tajemnica… On jest zły za Olę. – kręciła głową, głos jej drżał i to wszystko ją zdradzało ale dalej próbowała Nowakowskiego a także i siebie ochronić, kłamiąc jak z nut. A dopóki on nie wiedział jak jest naprawdę, było dobrze, jeszcze ich chroniła – Ja wiem, że ją zwerbowałeś, ale nic mu nie powiedziałam. Nic a nic.
-Nie wierzę Ci. Ale wiesz, że lepiej by tak było? By o niczym nie wiedział? – chwycił ją mocno za ramię, a ta tylko pokiwała głową – To dobrze.  Przyszedłem Cię ostrzec, żeby nic głupiego nie przyszło Ci do głowy. Więc to tyle. Pa kochanie. - chciał ucałować ją w policzek, ale ta odsunęła się od niego, co on skwitował jedynie wybuchem śmiechu – To powodzenia. I bez żadnych numerów, pamiętaj! – warknął, odchodząc.
Kiedy już zniknął za zakrętem, ta zakryła usta, dalej stojąc w swoim miejscu, a potem bezsilnie opadając na ceglane ogrodzenie. Nie zwracała uwagi na jej otoczenie i na to, że w jej stronę właśnie biegła Olga.
-Co jest? Inga! – szarpała nią kiedy przykucnęła obok, ale tamta siedziała jak skamieniała – Hej, co się stało?
-Nie, nic takiego. Pokłóciliśmy się tylko i…
-Kłótnia? Kłótnia?! – wrzasnęła tamta - Kobieto, jesteś blada jak ściana!
-To nic… Nie martw się, to nic. Przepraszam Cię Olguś, ale chyba już muszę iść. – mruknęła, tym razem wypatrując jadący klubowy autokar - Trzymaj się, uważaj na siebie. I miłego dnia i…
-Hej, przecież nie pierwszy raz zostaje w domu sama – szatynka przerwała jej w pół słowa, a tamta pokiwała tylko głową, przyznając jej rację – Więc o co chodzi? – nic nie odpowiedziała na to pytanie – Inga…
-Przepraszam, naprawdę już muszę iść – wyjęczała tylko tamta, chcąc jak najszybciej stąd odejść.
Nigdy nie lubiła kłamać, mimo wielu takich sytuacji z wcześniejszych lat. Nigdy nie lubiła oszukiwać, zwłaszcza najbliższych, bo wtedy tak strasznie się czuła. Tak jak i teraz, stojąc przed najlepszą przyjaciółką, która zawsze wiedziała o wszystkim. Ale teraz tak nie było. Nie wiedziała o wszystkim.
-Dobrze. To powodzenia na meczu – mruknęła tylko tamta, całując przelotnie przyjaciółkę w policzek.
Nie przytuliła jej, tylko szybko ucałowała. Czyli było jej przykro, albo też była zła. Bo wiedziała, że ona nie mówi jej całej prawdy. Może myślała też, że ona nie chce, by Olga ją poznała. A przecież chciała. Tak bardzo chciała… Ale nie mogła. Tak było bezpieczniej, gdy tylko oni – ona i Nowakowski – byli w to wszystko wplątani.
-Nie… Nie dziękuję – wyjęczała, wstając. Chciała coś jeszcze jej powiedzieć, ale tamta tylko pokiwała Grzesiowi, a potem po prostu stamtąd odeszła. Kompletnie nie zwracając na nią uwagi, jakby nagle po prostu znikła. 
Smutno ruszyła w stronę zaparkowanego już autokaru, do którego powoli wsypywali się siatkarze, wcześniej oczywiście patrząc w jej stronę. Wiedziała, że zwróciła na siebie całe ich zainteresowanie, ale miała to gdzieś. Na szczęście o nic nie pytali. W tej chwili cieszyła się, że pracuje z samymi facetami. Wiadomo – mężczyzna nie jest aż taki wścibski jak kobieta. Wie, że czasem człowiek potrzebuje ciszy. I oni ją jej dali, nawet gdy zasiadła już w autokarze pełnym śmiechu. Ale chodziło o to, że siatkarze nic od niej nie chcieli, nic do niej nie mówili. Po prostu niepewnie się do niej uśmiechali.
On też się do niej uśmiechnął, gdy kierował się do jedynego wolnego miejsca, zaraz za nią. Ale tego uśmiechu nie mogła znieść. Nie mogła go odwzajemnić, w mniejszym czy też w większym stopniu, tak jak to było w przypadku innych siatkarzy.
Po prostu, gdy zobaczyła jego sylwetkę jej oczy się zaszkliły. Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył ją w takim stanie, ale po prostu już nie wytrzymała. Zwłaszcza jak ten pochylił się nad nią i wyszeptał prosto do jej ucha: „Czy on wie, że…?”.
Wtedy szybko odwróciła się w jego stronę, nie zwracając uwagi na to, że z oczu łzy płyną już ciurkiem.
-Nie wiem, nie mam pojęcia. – zaszlochała – Próbowałam go jakoś od tej myśli odciągnąć, ale nie wiem… Ostrzegał mnie, ale wątpię by wierzył, że Ty jeszcze o niczym nie wiesz.
-Nie płacz – usłyszała tylko jego niepewny głos - Inga, przecież poradzimy sobie z tym. Obiecuję.
-My? – wyjęczała, spoglądając na niego z zaskoczeniem – My? – powtórzyła pytanie.
-Przecież siedzimy w tym razem, tak? – upewnił się, a ona tylko uśmiechnęła się delikatnie – No już, ocieraj te łzy.
Resztę drogi zwyczajnie przegadali, śmiejąc się i żartując, z czego się dało. Niewątpliwie zwracali na siebie uwagę innych. Ona jeszcze przed chwilą siedziała zapłakana, a wystarczyło parę jego słów, a już była całkiem inna – uśmiech nie schodził jej z twarzy. On to samo. Zawsze podczas podróży był spokojny, a dziś o dziwo buzia mu się nie zamykała i ciągle się uśmiechał.
I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu w ogóle ze sobą nie rozmawiali, a teraz zachowywali się jak starzy, dobrzy przyjaciele. Z boku niewątpliwie dziwnie to wszystko wyglądało, ale raczej większość cieszyła się, że nareszcie był spokój w drużynie, głównie na linii Nowaczyk – Nowakowski.

-Inguś… Inga, wstawaj! Już jesteśmy na miejscu. – usłyszała jakiś głos, który ją wołał.
-Mhm… Już, już – wymruczała, przekręcając się na drugą stronę i ziewając szeroko zanim otworzyła oczy. A kiedy już to zrobiła przed sobą spostrzegła roześmianą twarz Kosoka. – Ojej.
-Piękne masz uzębienie, ale na przyszłość to wiesz… - tamta spąsowiała, a za sobą usłyszała cichy chichot Piotrka.
-Jesteście okropni – rzuciła, powoli wstając, przygładzając włosy i ubierając się w jesienną kurtkę przed opuszczeniem autokaru.
-Kto jest okropny? – roześmiał się Ignaczak, kiedy przechodził obok ich miejsc.
-Wy wszyscy – uśmiechnęła się szeroko, a ten pokiwał jej palcem ostrzegająco.
-Uważaj sobie, maleńka. Jesteś sama przeciwko… no sporej ilości facetów - puścił jej oczko i wysiadł z autokaru. Zaraz za nim ruszył też i Kosa, więc w autokarze prócz kierowcy została tylko ich dwójka. Oboje w ciszy zabrali swe rzeczy i skierowali się w stronę wyjścia.
-Ale zimno – odezwał się nagle za nią Piotrek, kiedy podchodzili do schodków, a ta chcąc mu coś odpowiedzieć odwróciła się w jego stronę, ale dalej krocząc naprzód. – Uważaj – usłyszała nagle i poczuła jak chłopak szybko łapie ją za rękę, bo była bliska wyrżnięcia na busowych schodkach, przez które je zresztą do końca poprowadził. Dopiero, gdy przystanęli przy bagażniku, wszyscy zwrócili na nich swoją uwagę, przy okazji wymieniając między sobą rozbawione spojrzenia.
-No co? – zapytała widząc reakcje wszystkich wokoło.  
-Nic. – odparł Kosok, ale zawiesił swój wzrok między nich, a potem przeniósł go na swoją komórkę, na której też coś szybko wypisywał.
Oboje nic nie rozumiejąc rzucili okiem tam gdzie przed chwilą zerknął Grzesiek, a potem oboje z lekkim zawstydzeniem spojrzeli na siebie i odsunęli od siebie. Ich wcześniej splecione dłonie zostały uwolnione i teraz Nowakowski trzymał je w kieszeniach, a Nowaczyk zaplotła je sobie na piersi.

-Nareszcie w domu – szepnęła do siebie, kiedy prawie nad ranem przemierzała okolicę Rzeszowa, by dostać się do swojego mieszkania. Mimo, że wokoło było cicho jak makiem zasiał, ona śpiesznym krokiem szła chodnikiem, by jak najszybciej zamknąć za sobą domowe drzwi. Ciągle czuła na sobie jakieś spojrzenie, ale nie odwracała się. Wolała tego nie robić, bo chyba mimo wszystkiego nie było tu tak bezpiecznie.
Gdy wypatrzyła swój blok, aż wbiegła na malutkie schodki i szybko wbiła kod na domofon. Dopiero za drzwiami odetchnęła z ulgą, więc spokojnie wspinała się na swoje ostatnie piętro. I nagle, na trzecim usłyszała głośny trzask i poczuła jak ktoś na nią wlatuje. W tym samym momencie wcześniej zaświecone przez nią światło, zgasło.
Krzyknęła, stojąc oparta o poręcz.
-Cholera, człowiek dopiero co się przeprowadzi, a tu już w jego towarzystwie spala się żarówka. To chyba zły znak, prawda? – usłyszała męski głos, a za chwilę zobaczyła i rozświetloną komórką twarz nowego sąsiada – Przepraszam, że tak panią wystraszyłem. Nie spodziewałem się, że o tej porze…
-Tak, ja też – mruknęła – Pan jest tym nowym sąsiadem, który przeprowadzał się od szóstej rano?
-Tak, to ja. Ale nie pan. Tomasz, miło mi – wyciągnął rękę, którą uściskała.
-Inga, sąsiadka z czwartego piętra.
-Pani mieszka z tą… szatynką, tak? Jak tej pani było na imię… Olka?
-Olga, tak z nią. Widzę, że już ją pan poznał – uśmiechnęła się uprzejmie i sama wyciągnęła telefon i zerknęła na godzinę – Pan… Wybaczysz, ale jestem wykończona a rano znów muszę wstać, więc…
-Tak, tak jasne, przepraszam, że zatrzymałem – pokiwał gwałtownie głową – To co? Miło było poznać, nawet o tej porze i w takich okolicznościach.
Inga roześmiała się tylko i krótko żegnając z nowym sąsiadem, przebiegła jeszcze kilka schodów, wyciągając klucze już w świetle działającej żarówki na ostatniej kondygnacji. Dopiero za domowymi drzwiami poczuła, że jest w stu procentach bezpieczna. Ściągnęła kurtkę, zdjęła buty, torbę położyła na komodzie, a sama przeszła do swojego pokoju i po prostu we wczorajszych ubraniach runęła na łóżko. Wcześniej oczywiście nastawiając budzik, który miał zrobić jej pobudkę za dosłownie kilka godzin.


6 komentarzy:

  1. To ja też powiem wesołe Dzień dobry! ;)
    Obiecalam, że nadrobię te rozdzialy i tak też się stało:D Już w tamtym tygodniu przeczytałam wszystko jednym tchem i, no i TO JEST GENIALNE, DZIEWCZYNO! ;* Mówię to z ręką na serduchu. Emejzing story! ;) Piotrek to dosłownie wysniony chłopak dla Ingi. Jednak sny w nowym mieszkaniu naprawdę sie spełniają. ;D Fajny ten motyw z czarnymi okularami, jak prawdziwa mafia. Szkoda Pitera, że jego Olke w to wciągnął..no, ale dzieki temu on i Inga siedzą w tej kropce razem. Ten Seweryn to skończony idiota! Teraz dziewczyna musi żyć w ciągłym strachu, a przez to sfiksować można. Ale nie jest sama, jest nasz Resoviak. Razem dadzą radę. ;) Ależ ich ten problem do siebie zbliża...;> wyczuwam romansik..;) I mam nadzieję, że ten Tomasz nic nie nabroi i nie namiesza w głowie Ingi, no bo ona będzie z Piotrusiem, nie? No, to on ma się od niej trzymać z daleka! Bo ja się.do tej historii przejdę i wyśle go choćby do Ugandy pierwszym, tańszym ( no sorry, kasy ja na niego tracić nie będę! ) samolotem. A Sewerynka zapakuje w paczkę i transportem wodnym.do RPA. XD dobra, ale bredze.;) no to ja się pożegnam. Bye i czekam na next ;*
    Pozdrawiam [love-scars]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno! Jesteś niesamowita. Strasznie podoba mi się ten pomysł i cieszę się, że publikujesz! Będę Cię odwiedzać.
    U mnie napisałaś, że zupełnie inaczej przedstawiłam Piotrka, ale Ty robisz to samo, przez co jeszcze bardziej to lubię :) Czekam niecierpliwie na kolejny, bo zaintrygowałaś mnie :)
    Enchanted

    OdpowiedzUsuń
  3. www.zakazane-pragnienie.blog.onet.pl <--- 6 odc ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki Piotreek ! Uwielbiaam Go tutaj ! Jest nieziemski. Zresztą jak całe opowiadanie. ; P Gratuluje, bo bardzo mi przypadło do gustuu. ; D czeekam na następnyy. ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. no i jestem, nie powiem; miałam sporo do nadrobienia, ale ja jestem z takich osób, które odkładają wszystko na potem i mi się zbiera. no, nic; przyzwyczajeń zmienić się nie da, ale walczę z tym, no. to nie zmienia faktu, że czeka Cię tu kilometrowy komentarz, bo wolę pisać w jednym okienku, niż pod rozdziałami, bo z dodawaniem problem, a tak mam wszystko razem.
    no, to jedziemy:
    z uwag to tak; czcionka daje mi po oczach, momentami skacze i jeszcze przez moją wrodzoną wadę wzroku, muszę się spiąć, żeby przeczytać, co jest napisane. ale to nie jest wina tekstu, bo narracja jest płynna, dużo dialogów, mogłoby być chociaż trochę więcej opisów ogólnych, ale wyjdzie, że się czepiam, a sama mam mało opisów, więc już milknę, tylko jak powiedziałam; czcionka. a, i jeszcze jedno; brak akapitów, a to jest już duży błąd.
    co do historii, zacznę od początku; przyjaciółki fajne, życie trochę kopie je po tyłku (i to nawet nie trochę, bo dość mocno) i ONI, ach!, ONI; dzicy siatkarze Sovii. sama, jak zresztą wiesz, też o Sovii piszę, ale przepadać, nie przepadam. taak, serce mam żółto-czarne, ever! ale w tej Resovii są przecież takie perełki jak Pituś, Kosa, których tu dość sporo i masz za to ode mnie wielkiego plusiora.
    no i właśnie, Pituś; och, nie ma szczęścia chłopaczyna w tych opowiadaniach, nie ma! Olka zła kobieta jest, ech, taką to tylko złapać za włosy i przeciągnąć po posadzce. a Piotruś biedny, zaślepiony, kocha dalej jędzę, ale mam nadzieję, że przejrzy na oczy i zobaczy, że Inga stworzona dla niego jest, ale wiem; za dużo bym chciała, wszystko w swoim czasie.
    Seweryn (tudzież Ksawery, jak on ma w końcu na imię?, bo raz jest tak, a raz tak; i dylemat mam, czy to ta sama osoba, ale chyba tak; już samo imię nie zwiastuje niczego dobrego; pamiętam chłopca z przedszkola o tym imieniu, który ciągał mnie za warkocze, o mamuniu!), który stukał Olkę, za co został stuknięty przez Pio. no i bardzo dobrze, nie lubię takich typów. tylko nieszczęścia przyciąga.
    także ten, już teraz będę na bieżąco, obiecuję!
    no, rozpisałam się trochę, nie ma co, ale za gapowie się płaci.

    bedziesz-moja-obsesja / bez-ciebie-znikam na onecie
    + brygada-aa.blogspot.com

    Pozdrawiam, Agg

    OdpowiedzUsuń