Czas płynął nieubłaganie, więc
zanim zapracowany i zabiegany człowiek zdążył się obejrzeć, a już był grudzień.
Chyba większość ludzi na niego czekała. Wiadomo - najpiękniejszy, a
także kończący rok 2011, miesiąc. Mimo, iż dopiero się rozpoczynał już dało się
odczuć świąteczną atmosferę. Na wystawach wielu, jeżeli już nie wszystkich sklepów
można było spotkać zimowy bądź też świąteczny motyw. Ludzie już powoli
zakupywali rzeczy nadające się na prezenty dla swoich bliskich. Niektórzy
woleli zrobić to wcześniej. Tak jak i oni, tego któregoś kolejnego, grudniowego
dnia.
-Cześć – uśmiechnął się do
niej, kiedy wyszła z klatki równocześnie zapinając pod szyję czarną kurtkę i
podchodząc do niego – Gdzie masz czapkę?
-Cześć, nie noszę – roześmiała
się, kiedy grudniowy wiatr dmuchnął jej w twarz wraz z małymi śnieżynkami
osadzającymi się na jej rzęsach. – No nie patrz tak na mnie, mam ciepły kaptur,
wystarczy.
-Masz szczęście – mruknął i
zaraz założył go na jej głowę, mimo że protestowała – Cicho mi tutaj – pokiwał
jej palcem, a ta jedynie puściła mu sójkę w bok. - Idziemy, czy próbujesz mnie
zbić, mimo że nic nie czuję? – widząc jego rozbawienie, zrezygnowała i zaplotła
ręce na piersi.
-Idziemy. – mruknęła.
-Ojej, no nie obrażaj się
rudzielcu – usłyszała za swoim uchem i spojrzawszy w jego skruszone niebieskie
oczy, uśmiechnęła się delikatnie.
Od meczu w Warszawie, a raczej
od sytuacji przed autokarem i także po późniejszym Pucharze Świata, oboje
odrobinę się zmienili. Traktowali się jak przyjaciele i faktycznie nimi się
stali. Świetnie czuli się w swoim towarzystwie, czy to w pracy, czy na jakimś
spacerze, a nawet i na zwykłej przyjacielskiej herbacie.
Ta nagła przemiana nadal zadziwiała ludzi z klubu. Myśleli nawet, że ze sobą kręcą, ale oni jasno postawili sprawę, że tak nie jest. Mimo to, reszta ostrożnie odnosiła się do ich damsko – męskiej przyjaźni. O której zresztą większość uważała, że nie ma prawa bytu, bo po prostu nie jest możliwa.
Ta nagła przemiana nadal zadziwiała ludzi z klubu. Myśleli nawet, że ze sobą kręcą, ale oni jasno postawili sprawę, że tak nie jest. Mimo to, reszta ostrożnie odnosiła się do ich damsko – męskiej przyjaźni. O której zresztą większość uważała, że nie ma prawa bytu, bo po prostu nie jest możliwa.
-To ten, wsiadamy – rzucił
kilka godzin później Nowakowski, kiedy wracali z rzeszowskiego centrum z
wielkimi torbami świątecznych zakupów. – Jeszcze raz przepraszam, że musimy
jechać autobusem, ale naprawdę marzyłem by pozbyć się tego samochodu pełnego
wspomnień o Olce… - mruknął, kiedy przysiedli z przodu pojazdu na poczwórnym
siedzeniu.
-Daj spokój, przecież rozumiem
– uśmiechnęła się do niego – Chyba sama nie chciałabym mieć samochodu, który
kojarzyłby mi się z taką przeszłością. Na szczęście nie mam takiego problemu.
-Z samochodem, czy z
przeszłością? – wypalił, a tamta tylko zmieszana zerknęła przez szybę – Racja,
głupie pytanie. Wybacz. – westchnął, drapiąc się gdzieś po policzku.
-Tak w ogóle to chciałam ci
pokazać, co kupiłam Grześkowi – odezwała się po chwilowej ciszy i zanurkowała
do jednej z toreb – Ale nie podglądaj co mam dla reszty – zamruczała
ostrzegawczo i gdy już prawie znalazła to co miała, poleciała mocno do
przodu. Nie zdążyła się niczego chwycić, więc runęła jak długa na siedzącego
naprzeciw Nowakowskiego. I tak oto stała wtulona w jego szyję, a tamten trzymał
ją za pośladki.
-No człowieku, jak jeździsz! –
można było usłyszeć oburzenie jakiejś starszej pani, której zakupy rozsypały
się po przedniej części autobusu.
A ona dalej stała w tej samej
pozycji, co przed chwilą, dopóki pani nie przegoniła jej na miejsce, bo była
bliska zdeptania jej „dopiero, co kupionych świeżych i pachnących” mandarynek.
-Przepraszam – mruknęła cicho,
kiedy znów zasiadając naprzeciwko, odwróciła się w stronę okna.
-Tak, ja też – szepnął i on,
chowając dłonie w kieszeniach kurtki i rozglądając się dookoła z uwagą.
Wcześniej jak zwykle zresztą, podrapawszy się po policzku, tym razem lewym. –
A... Pokażesz, co temu Grześkowi kupiłaś? – zapytał niepewnie, po chwili, a
tamta tylko kiwnęła głową.
Mimo że oboje próbowali coś
temu zaradzić, takie skrępowanie trwało aż do końca podróży. Gęsta atmosfera
nie zeszła, co zresztą oboje doskonale czuli.
-A Ty nie do domu? – zapytał
Igła, kiedy jeszcze na chwilę przystanął z kilkoma chłopakami z drużyny po
klubowej wigilii, czyli po spotkaniu przy kawie, herbacie i ciastach
upieczonych przez Nowaczyk.
-Nie, czekam na Piotrka, bo
coś sztab od niego chciał.
-I Ty w tym nie uczestniczysz?
-No jak widać. Nie wiem, może
to jakaś bardziej klubowa sprawa – wzruszyła ramionami – No, ale chyba nie
będziecie dotrzymywać mi towarzystwa? Lecieć, żonom pomagać w przygotowaniach do świąt!
-No raczej najpierw czas
jechać po prezenty. Georgy idziemy? – zapytał, kiedy ten w końcu znalazł, czego
szukał – No, to trzymaj się. I jeszcze raz wesołych świąt.
-Wesołych – uśmiechnęła się na
pożegnanie, jeszcze im machając, a potem, gdy na korytarzu została sama
wyciągnęła telefon i zerknęła na godzinę. Za drzwiami siedział prawie
półgodziny… Westchnęła i oparła się o ścianę. Nie wiedziała ile jeszcze
czekała, ale kiedy w końcu usłyszała otwierające się drzwi, odetchnęła.
-No, nareszcie! – wykrzyknęła
– Co tak długo? Co się stało?
-Nic – uśmiechnął się,
wyciągając zza pleców bukiet kwiatów – Proszę, są dla Ciebie.
-Niby, za co? – w dłoniach
trzymała wiązankę i spoglądała na niego podejrzliwie, a ten jedynie na
spokojnie szukał swojej czapki, którą zaraz ubrał – Piotrek…
-No sztab przypomniał sobie,
że dzisiaj mam urodziny. No i zrobili mi prezent. Kwiaty, dostałem pięć stów
tak jakby miesięcznej podwyżki no i chwilę pogadaliśmy… - zaczął opowiadać w
drodze, a kiedy spostrzegł, że oddaje mu kwiaty, przerwał monolog – Inga, są
dla Ciebie. Niech trochę rozweselą wasz dom.
-A Twój?
-No przecież ja dzisiaj jadę
do rodziców – przypomniał jej – Odprowadzam Cię do domu i sam znikam na
dworzec.
-No tak – jęknęła z zawodem –
Czyli dziś sobie nie posiedzimy?
-No dziś nie bardzo. Chociaż…
- zerknął szybko na srebrny zegarek i szybko obliczył – Mam niecałą godzinę,
więc półgodziny powinno Ci wystarczyć.
-Wystarczy. – odpowiedziała z
uśmiechem.
-No to biegiem, żebym zdążył
wypić u ciebie jakąś herbatę – pociągnął ją za rękę, podejmując bieg, a ta ze
śmiechem puściła się za nim.
I tak na ulicy można było
najpierw usłyszeć głośny śmiech dwójki ludzi, a dopiero potem zobaczyć biegnącą
parę, trzymającą się za rękę i przemierzającą rzeszowskie ulice. Kompletnie nie
zwracając na nic swojej uwagi. Bo tylko ta druga osoba była ważna...
-Tak właściwie, to… już
spóźniłem się na jeden pociąg – odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie, o
której się zbiera – ale to nie ważne. Ja naprawdę musiałem tu przyjść, bo przy
ludziach z klubu nie chciałem Ci tego dawać – zakończył niepewnie i powoli wstając,
podążył do przedpokoju, do leżącej na komodzie torby.
Po chwili wrócił z niedużą,
całą poklejoną paczuszką.
-Co to jest? – zapytała gdy
stanął zaraz przy niej.
-Świąteczny prezent. Taki
symboliczny. W sumie nic takiego, ale chciałem, żebyś coś miała ode mnie. Może
to głupie, ale… proszę. I przepraszam, że jest tak brzydko zaklejony, ale
nigdy nie potrafiłem pakować prezentów – westchnął, kiedy ta zaczęła
rozpakowywać paczuszkę.
A gdy udała jej się ta sztuka,
po prostu roześmiała się. Bo oto na jej kolanach leżał czarno - siwo -
biały komplet: czapka, szalik i
rękawiczki. Zerknęła na Nowakowskiego, a ten stał jakby czekając na jakiś
werdykt. Opuścił głowę i wpatrywał się w swoje białe skarpetki.
-Nie podoba ci się, prawda? –
zapytał smutno - Rozumiem, przecież sama mówiłaś, że nie nosisz… A ja go
kupiłem, bo… - widziała, że to co chce powiedzieć, bardzo wprawia go w
zakłopotanie - No bo nie mogłem patrzeć, jak marzniesz. Przecież Rzeszów to
najzimniejszy rejon Polski, a ty jeszcze bez czapki i… I nie chciałem, żebyś
była chora, a…
-Jest świetny, naprawdę.
Bardzo mi się podoba i na pewno będę go nosić, zobaczysz. Skoro się tak o mnie
martwisz… - uśmiechnęła się i mocno przytuliła do niego, kiedy wstała od stołu
– Dziękuję bardzo.
-Mówisz serio?
-No pewnie. Obiecuję Ci to.
Ale, ale… Skoro Ty coś dla mnie miałeś, to… - puściła mu oczko i wyszła z
kuchni, kierując swe kroki do swojego pokoju.
-Ale Inga… Ja nie chcę od
ciebie żadnych prezentów!
-To nie będzie prezent, poza
tym… nie dyskutuj! – odpowiedziała, kiedy już z powrotem znalazła się w kuchni
i teraz to ona wyciągała do niego maluteńką paczuszkę – Proszę.
-Inga…
-Piotrek, to nie jest prezent.
To miał być amulet, który miałam Ci dać w sylwestra, ale… myślę, że dzisiaj też
będzie dobrze. Otwórz. – uśmiechnęła się, widząc jak tamten skupiony rozwiązuje
paczuszkę. Nie spuszczała z niego wzroku, dokładnie chciała zobaczyć jego
reakcję.
-O Boże. – usłyszała tylko i
roześmiała się. Nie wierzył w to, co widział. Jego prezentem okazał się… -
Breloczek piłka siatkowa? Jest piękny…
-Ale tam jeszcze coś pisze,
przeczytaj. – odwróciła brelok na drugą stronę.
-Najważniejsze to mieć coś, co
trzyma nas przy życiu.
Kiwnęła głową. Sama kazała
wygrawerować ten tekst. W sumie to były pierwsze słowa, które przyszły jej do
głowy, gdy zobaczyła to cudo. Ale nie wiedziała, że tak mu się spodoba. Dalej
stał i wpatrywał się w swój prezent, zwłaszcza w te jedno zdanie.
-Zaraz przypinam go do kluczy.
To będzie kolejny amulet, tym razem mam nadzieję, że szczęśliwszy – uśmiechnął
się do niej, tak jak to on potrafił najpiękniej, po czym pochylił się i szybko
ucałował ją w policzek. Nie spodziewała się tego, więc dalej zaskoczona stała
na swoim miejscu, a on znów przeszedł do przedpokoju, gdzie znalazłszy swoje
klucze, przypiął prezent – Patrz, jak się prezentuje. – zaraz dostojnie
podniósł go przed jej oczami, gdy chwilę później doszła do niego.
-Cieszę się, że się podoba.
Piotrek...
-Tak?
-Nie, że bym cię wyganiała,
ale skoro przed chwilą mówiłeś, że już spóźniłeś się na jeden pociąg, to, o
której masz następny? – zapytała niepewnie.
-O matko, mój pociąg! –
zawołał, zerkając szybko na zegarek – Następny mam za... godzinę. Więc chyba
muszę się już zbierać, co? – mruknęła tylko w odpowiedzi. – Okej... no to chyba
czas się pożegnać.
-Będę tęsknić – powiedziała
smutno i mocno wtuliła się w siatkarza.
-To tylko parę dni. Przecież
widzimy się dwudziestego siódmego na treningu. – ucałował ją w czoło – No to
maleństwo, trzymaj się. Wesołych świąt i odpocznij sobie od nas wszystkich.
-Odpocznę. – zgodziła się –
Tobie też wesołych świąt. I... Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
Po raz kolejny dzisiaj
uśmiechnął się do niej i zaczął się ubierać. Najpierw założył ciepłe zimowe
buty. Potem nałożył na krótką czarną bluzkę szarawą koszulę, którą szybko
zapiął, a następnie ubrał kremowy sweter, a na to wszystko zarzucił
ciemną, zimową kurtkę. Z kieszeni wyciągnął jeszcze grubą czapkę i rękawice.
Obserwowała jak się ubierał, a potem jak dokładnie sprawdzał czy wszystko ma,
wyliczając rzeczy na palcach.
-Okej, mam wszystko. Lecę, bo
zaraz się zagrzeję. – ucałował ją jeszcze raz, tym razem we włosy i przekręcił
zamek w drzwiach, by je otworzyć.
-Piotruś... Zadzwoń jak
dojedziesz, dobrze? – zapytała, gdy znajdował się już na korytarzu. A tamten
tylko kiwnął głową – To będę czekać.
-Pa Inguś – pomachał jej
jeszcze i już zbiegał ze schodów z czwartego piętra. Zaraz też usłyszała dźwięk
zatrzaskiwania się za nim wejściowych drzwi od klatki, więc zamknęła i swoje, frontowe po czym szybko
podeszła do kuchennego okna, które wychodziło na ulicę od strony wejścia do
klatki. Odsunęła krótką firankę. Chciała jeszcze odprowadzić wzrokiem
Nowakowskiego, który po zejściu z paru schodków skierował się w prawo. A kiedy
już znikł z jej pola widzenia, zawiesiła wzrok w przestrzeni.
Lubiła sobie czasem tak po
prostu poobserwować otoczenie zza szyby. Uśmiechnęła się widząc spacerujące z
mamami malutkie dzieci. Przed oczami przewinęła się jej także jakaś para
staruszków, którzy wciąż, mimo upływu lat, trzymali się za ręce.
To były naprawdę piękne
obrazki, ale nie tylko je można było zauważyć. Bo oto, naprzeciwko jej klatki,
na chodniku na przeciwnej stronie ulicy stała jakaś postać. Nie byłoby w tym
nic dziwnego, gdyby nie to, że była cała ubrana w ciemne ubrania. No i wyraźnie
wpatrywała się w okna z jej mieszkania. Przełknęła ślinę, gdy zobaczyła jak ten
ktoś wyciąga komórkę i do kogoś dzwoni, a potem kieruje się w stronę, którą
obrał Piotrek. Szybko zasunęła firankę i wybrała numer siatkarza.
-Już się za mną stęskniłaś? –
usłyszała jego roześmiany głos.
-Nie, po prostu... –
westchnęła i nabrała dużo powietrza w usta – Przed chwilą wyglądałam przez
okno, no tym w kuchni. I naprzeciw klatki stał ktoś zakapturzony. Wykonał jakiś
telefon i poszedł w Twoją stronę. Uważaj na siebie, dobra?
-Uhum... – mruknął tylko
tamten i usłyszała jakiś świst, tak jakby tamten szybko się rozglądał – Dzięki
za ostrzeżenie, będę uważał.
-Piotrek, przepraszam – wyszeptała
tylko, ale tamten tylko zaczął ją uspokajać. Wciąż twierdził, że przecież
siedzą w tym razem...
-No halo? – wyjęczała do
telefonu, nawet nie uchylając zamkniętych powiek.
-Obudziłem cię? – usłyszała
niepewny głos Nowakowskiego – Przepraszam, ale prosiłaś bym zadzwonił i...
-Nie szkodzi, no przecież
prosiłam. No, ale... już jesteś u siebie tak? – ziewnęła do słuchawki.
-Tak, właśnie siedzę w swoim
pokoju i zaraz idę spać.
-To dobrze. A właściwie, która
jest godzina?
-Po północy.
-Co? – wymruczała – Tyle czasu
jechałeś?
-No przecież to prawie 300km.
A przecież nie mam bezpośredniego połączenia. Musiałem się przesiąść Stalowej
Woli, w Lublinie, no i w Warszawie Wschodniej. A dopiero potem do domu. Jeszcze
uciekł mi PKS i musiałem czekać...
-O Jezu, dlaczego mi nie
powiedziałeś? Przecież puściłabym Cię na ten wcześniejszy. Rodzice bardzo źli
byli?
-Mama tylko pretensje miała,
że późno jestem. Miałem być koło dwudziestej, no ale... Wytłumaczyłem, że
zatrzymały mnie ważne sprawy – przed oczami widziała, jak uśmiecha się, gdy to
mówi. – Więc spokojnie, wszystko dobrze.
-No to dobrze. –
odpowiedziała, a ten roześmiał się. No tak... Dziwnie to musiało zabrzmieć, ale
niech się nie dziwi skoro dzwoni do niej o tej porze. O co sama prosiła,
zresztą. – To dobranoc?
-Dobranoc. Do usłyszenia. -
usłyszała ostatnie trzy słowa po czym rozłączyła się i włożyła telefon pod
poduszkę, przekręcając się na drugą stronę. Teraz w końcu mogła spać spokojnie.
Był w domu, w swoim pokoju i właśnie kładł się spać. Był bezpieczny, nic mu nie
groziło, o nic nie musiał się martwić. Był daleko od tego wszystkiego. I
wiedziała, że wyjdzie mu to na dobre.
Hejka! Dobra, masz mnie już dość? Haha :D Ja się użeram z publikacją już 15 minut, ale ciul z tym. Teraz zamierzam napisać Ci absolutnie najdłuższy komentarz, jaki napisałam w życiu na blogspocie. ;D Bo na onecie to różnie było, więc wiesz. Dobra to ja nie przedłużam i zaczynam wnikliwą analizę Twojego, jak zwykle genialnego, rozdziału. ;D A więc od początku :
OdpowiedzUsuńŚwięta ! <3 Kurczaki, za każdym razem, jak czytam Twojego bloga, to o czymś mi przypominasz. I wprowadzasz w wesoły nastrój;) Ostatnio Puchar Świata, a tym razem Święta. Jejuu, jak ja kocham święta! <3 Choinka, światełka na domu, Merry Xmas, PREZENTY! :3 Wigilia, uszka, ahhhh.. i mogłabym tak wyliczać all day, all night! Uwielbiam taki klimat! A Boże Narodzenia - ubóstwiam po prostu! Albo nie, ubóstwiać to za mało powiedziane w moim przypadku.. I <3 Christmas! [ Dałabym serduszko, ale na moim kochanym komputerku nie ma takich cudów. Albo ja nie umiem tego robić. Ale raczej to pierwsze. ] No i wiesz co? Chyba zacznę do Świąt dni odliczać. Bo będzie karpik, Kevin sam w domu [ A niech mi tylko spróbują to z anteny zdjąć...UDUSZĘ! ] Tak wiem, jestem chora na punkcie Kevina, ale po prostu - usiąść sobie z kubkiem coli [tudzież kawy] i pysznym ciastem domowej roboty przed TV z całą familiadą i oglądać ten film - BEZCENNE. Błagam Cię, poinformuj mnie, jak będę za bardzo używać słowa " bezcenne " .. Ta reklama była modna tysiąc lat świetlnych temu, a ja dopiero teraz używam tekstu z niej. Opóźniony zapłon to się medycznie nazywa. Dobra, tyle o Świętach. Ahh, ja chcę je już, teraz, natychmiast! <3
Podpunkt drugi. : Ja tam noszę czapkę. Bo mama by mnie zabiła. Ale nie tylko dlatego. Bo ja zmarźluch jestem, no. I ciepło lubię. A stylowa czapeczka zawsze spoko jest. ;D
NOWAKOWSKI - ja rozumiem, że zima i ten teges, ale kurde, ja myślałam, że to naszyjnik będzie! Albo lepiej, pierścionek zaręczynowy od razu. ;D A ten tu z takim zestawem wyskoczył...I skarpetki do kompletu też niech by kupił. A co się będzie, jak sobie może, nie? XD No, ale ok. Chłopak się chciał zabłysnąć swoją troską o zdrówko Ingi. I dobrze, niech mu tam będzie. Chociaż fajny kolor wybrał. Ale ja tam jestem zwolenniczką kolorowych czapeczek, szaliczków i rękawiczków. [ Wiem, wiem, rękawiczek. XD ale się rymowało.. ; > ] Najlepiej czerwone albo zielone..to jest to! <3 Ale tamte też fajne. :D
Ja tam jestem za tym, żeby wprowadzić zimowe stroje z nadrukami i nazwami klubów siatkarskich. Czujesz to? Taki szaliczek Resovii, no niby on tylko na meczyk, ale może go sobie na zimę ubiorę. XDD Albo rękawiczki z zawodnikami Sovii.. OMG< emejzing. :3
Ej, no, ej, no! Rzeszów wcale nie jest taki zimny! To podobno Suwalszczyzna najzimniejsza. ;D
Nie chce mi się już numerować tych podpunktów, więc nie będę. XD Tylko więcej do czytania będziesz miała. ;D Ej, ale na pewno się nie wkurzysz, jak zobaczysz długość tego komentarza? Bo wiesz, jeśli coś za długo,to ja mogę się z łaski mojej zamknąć.. Bo nawijam jak radziecka katarynka. o.O Ale okej, next topic.
Siatkarski breloczek - mnommnoomnomn :3 Na jakimś filmiku taki widziałam, ale na jakim...? Chcę taki! Jeju, muszę sobie taki kupić, seryjnie.
STALOWA WOLA - < 3 YAAAY! Ja zawsze czuję się taka "wywyższona", gdy ktoś używa gdzieś lub mówi o moich rejonach. Akurat dzisiaj byłam tam po torbę do sql. Kupiłam jeszcze trampy i jedną książkę. o.O Kolejki w księgarni - kilometroowe. Myślałam, że padnę, więc wyszłam . Postałam z pięć minut i nara. Przesiadałam się w STW? Dlaczego mnie tam wtedy nie było! Byłam dzisiaj właśnie na dworcu, nooooo! Yhhh. Piter, jak bdsz gdzieś tutaj, to wpadaj! ;D Zapraszam, zapraszam. Rozdział świetny. <3 To ja się już zwijam. Wesołych! Tzn. em.. no, miłych wakacji, czy coś, XDD Pozdrawiam , pewnie nie muszę już pisać adresu, ale co tam. Upewnisz się, że to ja. ;D [love-scars] A i Kuraś już czeka na roweryku. <3 Bam. ;D Pa;*
Hahahahaha... Piter jakiś ty słodki :)Czy oni nie mogli spędzić tych świąt razem? Oni coś do siebie ten teges... :D Bardzo mnie to cieszy :)Jedno, co mnie zasmuciło w tym rozdziale, to za mała ilość Kosy :p
OdpowiedzUsuńMam prośbę, jeśli powiadamiasz o nowych rozdziałach to bardzo proszę informuj mnie na gg 11159615 lub na blogu http://jeden-pocalunek-siatkarza.blogspot.com na który, jeśli znajdziesz czas i ochotę, serdecznie zapraszam
Pozdrawiam, nulka :*
Miło mi, że wpadłaś na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuńNie lubię reklam typu spam, więc Twoja mnie zaciekawiła. Chętnie nadrobię to opowiadanie i odezwę się niedługo :)
po pewnych problemach, w końcu jestem. lap mnie nie lubi, ale za to telefon jest tak kochany i pozwala coś napisać. no, to lecimy : o, mamuniu! święta <3, każdego roku odliczam do grudnia, bo śnieg! już nawet mnie te prezenty tak nie jarają (no dobra, jarają), ale śnieg to podstawa. i rozczula mnie to, co zawiązuje się między Ingą a Pitusiem. że niby przyjaźń, ale każdy wie o co chodzi. i też mam breloczek z Mikasą <3, tak mój talizman obok agatu na szyi i wisiorka z Linkin Park.
OdpowiedzUsuńjakiś ten mój komentarz bez składu, ale nie ma co się dziwić, gdy wraca się do domu nad ranem.
no, dobra; zapraszam do siebie, bo 11 już się pojawiła; http://bez-ciebie-znikam.blog.onet.pl/
Pozdrawiam,
Kurcze, takie życie w strachu musi być straszne. Inga niesamowicie martwi się o Piotrka, co musi coś znaczyć, prawda?
OdpowiedzUsuńŚwięta! Wielbię święta! Prezent Piotrka był słodki. On też się o nią martwi, więc ekhem, ekhem, nie żeby coś ;D
Przyznam szczerze, że początkowo fabuła opowiadania, pomysł na dilerkę sprawił, że trochę krytycznie obserwowałam jak się rozwinie akcja. Bałam się, ze pójdzie w inną stronę, przez co cała fabuła będzie przesadzona, ale widzę, że wiesz co robić. Mam pomysł na akcję, a to jest najważniejsze. Postanowiłam poczekać kilka rozdziałów i pominąć ten wątek, a jeśli byłoby jak przypuszczałam, napisać to, byś zwróciła uwagę. Cieszę się, że nie musiałam tego robić, bo piszesz genialnie :)
Czekam niecierpliwie na to co będzie dalej :))
Pozdrawiam :*
hm...
OdpowiedzUsuńpowiedzmy, że się zapowiadam w tym momencie. bo dziś rano skończyłam czytać. i uwielbiam pisać długie komentarze. i najprawdopodobniej bym taki napisała. ale coś nie mam nastroju, bo mi tu telewizor gra, ciągle ktoś coś chce i chyba cudem udało mi się wejść w komentarze, bo mi, o dziwo, nie szwankuje onet, jak wszystkim, tylko blogspot. zawsze byłam jakaś inna.
tak więc pewne jest, iż za jakiś czas (kilka dni znaczy) wlezę tutaj z powrotem, już na swoim komputerze, gdzie mi blogspot nie robi psikusów, i wtedy strzelę TAKĄ litanię, o.
pozdrawiam,
Ife.
[jeżu kolczasty, wyłącz antyspam! ja ślepa jestem, nie widzę kodów!]
nie wiem czy informować, czy nie. U mnie nowość na http://obok-gdzies.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńOrełowa chciałaby zaprosić na opowiadanie z udziałem Bartosza Kurka i jeszcze jednego tajemniczego siatkarza. Pojawiła się na blogu już Pierwsza ucieczka od myśli.
OdpowiedzUsuńwww.ucieczka-od-mysli.blog.onet.pl
Przepraszam za spam i zapraszam do czytania.
PS. Przeczytałam opowiadanie i fajnie by było gdyby jednak byli razem xD